W dniu 2010-05-08 00:46, Dorozynski Janusz pisze:
Sprawa jest w zasadzie zabawna w kontekście tego, że
gdy proponowałem
wyłącznie rozważenie osadzania kontrowersyjnych grafik w postaci domyślnie
zwiniętej i ani mi w głowie nie było ich usuwanie z zasobów, to natychmiast
zostałem mianowany przez naszych wikilekarzy i wikipoetów pierwszym
potencjalnym cenzorem plwiki.
Skoro mnie w tak umiarkowanie wybredny sposób wywołujesz do tablicy, to
odpowiem cytatem z Dylana "Because something is happening here/but you
don't know what it is/do you, Mister Jones?":)
Odszedłem z Commons po tym, jak zostałem zablokowany po skasowaniu serii
czysto pornograficznych grafik, masowo wrzucanych przez lata przez
jakiegoś wyjątkowo wytrwałego onanistę ze stulejką. Wszystkie grafiki
był amatorskie, niedoświetlone i przede wszystkim miały lepsze i
profesjonalne odpowiedniki. Napadło na mnie kilku nowych adminów i
zarzuciło zgwałcenie idei projektu na zasadzie "to suma wiedzy
ludzkości" łamanej przez "to się może przydać".
To nie jest kwestia domniemanej drastyczności czy pornograficzności
grafik tylko zdrowego rozsądku; tymczasem Jimbo kasuje wszystko jak
leci, łącznie z ewidentnymi dziełami sztuki, z nikim się nie konsultuje.
Nie chce mi się specjalnie porównywać sytuacji, ale moja sympatia dla
tzw. ducha wiki uległa dziś poważnemu nadwątleniu. Nie widzę żadnego
sensu ani w postawie "nie nam oceniać czy czyjeś zdjęcie
niedoświetlonego fiuta jest ency" ani w postawie "usuwamy wszystko, co
może kogoś obrazić". Tak samo, jak nie widzę sensu w hostowaniu 500
zdjęć budynku, z których może 5 nadaje się do użytku, tak samo jak nie
widzę sensu hostowania setek zdjęć na których userzy nieudolnie acz
pracowicie dokumentują własne życie seksualne. Istotą encyklopedii nie
jest cenzura, ale rozsądna selekcja.
szw.