Beno znajduje sprzymierzencow z nieoczekiwanej strony. W uwalaniu kolejnego kandydata pomaga mu niedawno uwalony Joy i 4C. Czy moze byc cos bardziej ironicznego.
Bena juz od dawna nie staram sie zrozumiec, ale Joy wydawal mi sie ostoja rozsadku. Tym czasem wyskakuje jak Fillip z konopi z pomyslem autoweryfikacji. Bera dal sie na to zlapac w swej naiwnosci I precedens owocuje. Nakreca kolejna paranoje. Joy pragnol by kazdy admin zweryfikowal sie co sto dni. To daje cztery weryfikacje w roku na admina, przy 45 adminach, ktorych obecnie mamy to 180 weryfikacji an rok, ponad trzy na tydzien. Wedlug radosnych pomyslow Joya nic innego nie bedziemy robic poza weryfikowaniem sie. Skad ten szalony pomysl, trudno mi powiedziec. Joy chyba ma nadzieje, ze jak obieca sie poddac lustracji, to moze Beno mu pozwoli poadminowac sto dni.
Wszystko to sprowadza sie do jednego. Podnosilem to juz wielokrotnie - na liscie w watku "jak udusic polska Wikipedie". Rozpoczalem takze process tworzenia nowego regulaminu wyboru admina by ukrocic abritralnosc. Wiekszosc jednak uznala ze istniejacy regulamin jest dobry. NIE JEST. Przyznal to nawet sam Beno, ktory chce, by zanim glosowanie sie zacznie, kandydat uzyskal blogosloawienstwo naczelnego uwalacza kandydatow - czyli jego samego.
Jonasz
P.S. Z jednego z ostatnich postow Beno dowiedzialem sie, ze jestem szefem jakiejs bandy wirtualnej. Dementuje te informacje. Dzialam w pojedynke.