Nie chce nic mówić, ale niepotrzebnie zaczęto wprowadzać ją na source... Teraz się tam pełno ipków bawi w zakładanie kolejnych podstron...
From: "Adam Dziura" adziura@o2.pl
Nie chce nic mówić, ale niepotrzebnie zaczęto wprowadzać ją na source... Teraz się tam pełno ipków bawi w zakładanie kolejnych podstron...
A kto tam jest adminem?
Beno/GEMMA
From: "Gemma" studio@gemma.edu.pl
From: "Adam Dziura" adziura@o2.pl
Nie chce nic mówić, ale niepotrzebnie zaczęto wprowadzać ją na source... Teraz się tam pełno ipków bawi w zakładanie kolejnych podstron...
A kto tam jest adminem? Beno/GEMMA
Wyszedłem na ignoranta, przecież to angielska strona.
Beno/GEMMA
Dnia Thu, 3 Feb 2005 11:38:53 +0100, Gemma studio@gemma.edu.pl napisał:
From: "Adam Dziura" adziura@o2.pl
Nie chce nic mówić, ale niepotrzebnie zaczęto wprowadzać ją na source... Teraz się tam pełno ipków bawi w zakładanie kolejnych podstron...
A kto tam jest adminem?
Beno/GEMMA
WikiPL-l mailing list WikiPL-l@Wikipedia.org http://mail.wikipedia.org/mailman/listinfo/wikipl-l
On Thu, Feb 03, 2005 at 11:13:07AM +0100, Adam Dziura wrote:
Nie chce nic mówić, ale niepotrzebnie zaczęto wprowadzać ją na source... Teraz się tam pełno ipków bawi w zakładanie kolejnych podstron...
Jak to niepotrzebnie ? To najwazniejsze wydarzenie medialne tego roku jak na razie i prawdopodobnie najbardziej aktualnie poszukiwany przez polskich internautow dokument, to co ty mowisz ze niepotrzebnie ? :-)
Jak bedziemy pierwsi pod Lista Wildsteina na Google'u ... to dopiero reklama :-)
Dnia 2005-02-03 11:50, Użytkownik Tomasz Wegrzanowski napisał:
On Thu, Feb 03, 2005 at 11:13:07AM +0100, Adam Dziura wrote:
Nie chce nic mówić, ale niepotrzebnie zaczęto wprowadzać ją na source... Teraz się tam pełno ipków bawi w zakładanie kolejnych podstron...
Jak bedziemy pierwsi pod Lista Wildsteina na Google'u ... to dopiero reklama :-)
Trzeba natychmiast wystąpić (chyba do Briona) o przyznanie uprawnień admina na Wikisource dla kogoś od nas. On powinien te strony zablokować po ich napisaniu.
Lzur
W wiadomości wysłanej przez Tomasz 3 lutego 2005 o 11:50:17 przeczytałem:
TW> On Thu, Feb 03, 2005 at 11:13:07AM +0100, Adam Dziura wrote:
Nie chce nic mówić, ale niepotrzebnie zaczęto wprowadzać jš na source... Teraz się tam pełno ipków bawi w zakładanie kolejnych podstron...
TW> Jak to niepotrzebnie?
Tawie, ja widzę tylko jeden, za to elementarny, problem. Nikt nie ma gwarancji, że to, co zawiera ta lista, jest prawdą. Z pewnością nikt nie wstukiwał tego wszysktigo, ale i wielu po drodze mogło wstukać (lub skasować) co sobie tylko chcieli.
Dlatego dopóki jest to "internetowa sensacja", a nie potwierdzony przez np. IPN wykaz osób, dopóty powinniśmy się wstrzymać z publikowaniem.
-- Chepry (Andrzej Barabasz)
On Thu, Feb 03, 2005 at 01:51:00PM +0100, Andrzej B. wrote:
Dlatego dopóki jest to "internetowa sensacja", a nie potwierdzony przez np. IPN wykaz osób, dopóty powinniśmy się wstrzymać z publikowaniem.
Poza tym lista zawiera tylko imię, nazwisko i numer teczki. W tej postaci jest równie wiarygodna jak wybrany losowo co 20-ty wpis z książki telefonicznej. Ciekawe ilu tam jest Janów Kowalskich itp.
Jak dla mnie jedna z większych bzdur dziennikarskich ostatnich dni, jestem za niewrzucaniem tego badziewia do Wiki.
Wanted
W wiadomości wysłanej przez Marcin 3 lutego 2005 o 13:55:13 przeczytałem:
MS> Poza tym lista zawiera tylko imię, nazwisko i numer teczki. MS> W tej postaci jest równie wiarygodna jak wybrany losowo co 20-ty wpis MS> z książki telefonicznej. Ciekawe ilu tam jest Janów Kowalskich itp.
No właśnie, zapomniałem to dodać... To, czy na niej ktoś jest, czy nie - nie znaczy _ABSOLUTNIE_ nic. Więc po co to wszystko?...
MS> Jak dla mnie jedna z większych bzdur dziennikarskich ostatnich dni, MS> jestem za niewrzucaniem tego badziewia do Wiki.
To jest nas co najmniej dwóch.
-- Chepry (Andrzej Barabasz)
Dnia Thu, 3 Feb 2005 14:01:25 +0100, Andrzej B. chepry@poczta.onet.pl napisał:
To jest nas co najmniej dwóch.
Trzech. Szczególnie, że nie wiadomo czy to jest ta prawdziwa lista.
To jest nas co najmniej dwóch.
AD> Trzech. Szczególnie, że nie wiadomo czy to jest ta prawdziwa lista.
Przynajmniej część nazwisk jest potwierdzona (np. Jadwiga Staniszkis potwierdziła że STANISZKIS - LEWICKA JADWIGA MARIA z tej listy to wlasnie jej teczka).
Swoja droga to zglosilem sie juz na admina na Source.
Przynajmniej część nazwisk jest potwierdzona (np. Jadwiga Staniszkis potwierdziła że STANISZKIS - LEWICKA JADWIGA MARIA z tej listy to wlasnie jej teczka).
Swoja droga to zglosilem sie juz na admina na Source.
Nie widzę powodów, dla których ta lista nie miałaby być umieszczona na Wikisource. Tylko zaznaczyć, że może ona nie być w pełni zgodna z prawdą i że figurowanie na niej nie musi nic oznaczać. Pitazboras
Dnia Thu, 03 Feb 2005 15:08:59 +0100, Piotr Zaborski pitazboras@op.pl napisał:
Nie widzę powodów, dla których ta lista nie miałaby być umieszczona na Wikisource.
Równie dobrze można przepisywać książkę telefoniczną. Też imiona, nazwiska i jakieś tam cyferki.
Tylko zaznaczyć, że może ona nie być wpełni zgodna z prawdą i że figurowanie na niej nie musi nic oznaczać.
No to po co to wstawiać, jeżeli "figurowanie na niej nie musi nic oznaczać"? W przypadku książki telefonicznej jest jeden powód: figurowanie na niej oznacza posiadanie telefonu przez daną osobę.
W wiadomości wysłanej przez Adam 3 lutego 2005 o 15:49:03 przeczytałem:
Nie widzę powodów, dla których ta lista nie miałaby być umieszczona na Wikisource.
AD> Równie dobrze można przepisywać książkę telefoniczną. Też imiona, AD> nazwiska i jakieś tam cyferki.
Adamie! To jest nawet bardziej pożyteczne dla potencjalnych odbiorców.
-- Chepry (Andrzej Barabasz)
Dnia Thu, 3 Feb 2005 14:57:32 +0100, Paweł 'Ausir' Dembowski fallout@lexx.eu.org napisał:
Przynajmniej część nazwisk jest potwierdzona (np. Jadwiga Staniszkis potwierdziła że STANISZKIS - LEWICKA JADWIGA MARIA z tej listy to wlasnie jej teczka).
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,60935,2526239.html - a którą wersję tej listy zamierzasz tam wprowadzić? I kto ją będzie uaktualniał?
On Thu, Feb 03, 2005 at 02:07:48PM +0100, Adam Dziura wrote:
Dnia Thu, 3 Feb 2005 14:01:25 +0100, Andrzej B. chepry@poczta.onet.pl napisał:
To jest nas co najmniej dwóch.
Trzech. Szczególnie, że nie wiadomo czy to jest ta prawdziwa lista.
Przypuszczam, że IPN, Wildstein, czy ktoś kto się przejdzie do IPN z aparatem cyfrowym opublikują w najbliższych jakieś MD5 czy inną metodę sprawdzania wiarygodności listy i wtedy zweryfikujemy.
Nie widzę tu szczególnego problemu.
Dnia Thu, 3 Feb 2005 17:45:36 +0100, Tomasz Wegrzanowski taw@users.sf.net napisał:
Przypuszczam, że IPN, Wildstein, czy ktoś kto się przejdzie do IPN z aparatem cyfrowym opublikują w najbliższych jakieś MD5 czy inną metodę sprawdzania wiarygodności listy i wtedy zweryfikujemy.
Nie widzę tu szczególnego problemu.
Leon Kieres powiedział, że IPN nie udostępni swojej listy na stronach www. Wildstein chyba też. Jak masz zamiar sprawdzić wielkość tej listy? Przecież w IPN-ie mogli kogoś dodać. Jesteś w stanie zweryfikować 250 000 nazwisk? Cyfrówką? Robiąc zdjecia ekranowi?
On Thu, Feb 03, 2005 at 06:22:07PM +0100, Adam Dziura wrote:
Dnia Thu, 3 Feb 2005 17:45:36 +0100, Tomasz Wegrzanowski taw@users.sf.net napisał:
Przypuszczam, że IPN, Wildstein, czy ktoś kto się przejdzie do IPN z aparatem cyfrowym opublikują w najbliższych jakieś MD5 czy inną metodę sprawdzania wiarygodności listy i wtedy zweryfikujemy.
Nie widzę tu szczególnego problemu.
Leon Kieres powiedział, że IPN nie udostępni swojej listy na stronach www. Wildstein chyba też. Jak masz zamiar sprawdzić wielkość tej listy? Przecież w IPN-ie mogli kogoś dodać. Jesteś w stanie zweryfikować 250 000 nazwisk? Cyfrówką? Robiąc zdjecia ekranowi?
Procedura:
Lista jest podobno dostępna w czytelni IPN. Trzeba się przejść do IPN, zrobić zdjęcia kolejnych stron, obliczyć MD5 tego zbioru plików, a potem jakoś oficjalnie oświadczyć, że to MD5 jest prawidłowe i zostało zrobione tego a tego dnia przez tą a tą osobę.
Ponieważ tych stron jest dużo, a pliki powinny być w jak najlepszej jakości, najlepiej przejść się od razu z laptopem albo parę razy (albo mieć wystarczająco pojemny aparat).
No warszawiacy - na co czekacie ? Macie szansę uczestniczyć w tworzeniu się historii.
On Thu, Feb 03, 2005 at 06:40:31PM +0100, Tomasz Wegrzanowski wrote:
Lista jest podobno dostępna w czytelni IPN. Trzeba się przejść do IPN, zrobić zdjęcia kolejnych stron, obliczyć MD5 tego zbioru plików, a potem jakoś oficjalnie oświadczyć, że to MD5 jest prawidłowe i zostało zrobione tego a tego dnia przez tą a tą osobę.
Odnoszę wrażenie, że sobie od pewnego czasu ironizujesz. Wiesz przecież, że bez zgody IPN uzyskanie wiarygodnego archiwum jest praktycznie niemożliwe, a pomysł ze zdjęciami technicznie mało realny (trzeba by te zdjęcia potem zOCRować, nie wspominając o sporej stracie czasu).
W każdym razie, jeśli robisz sobie jaja, to przynajmniej zaznacz to smiley'em, a jeśli nie robisz -- to tylko mogę wyrazić wyrazy ubolewania z tytułu niezdrowych pomysłów.
Wanted
On Thu, Feb 03, 2005 at 07:15:03PM +0100, Marcin Sochacki wrote:
On Thu, Feb 03, 2005 at 06:40:31PM +0100, Tomasz Wegrzanowski wrote:
Lista jest podobno dostępna w czytelni IPN. Trzeba się przejść do IPN, zrobić zdjęcia kolejnych stron, obliczyć MD5 tego zbioru plików, a potem jakoś oficjalnie oświadczyć, że to MD5 jest prawidłowe i zostało zrobione tego a tego dnia przez tą a tą osobę.
Odnoszę wrażenie, że sobie od pewnego czasu ironizujesz. Wiesz przecież, że bez zgody IPN uzyskanie wiarygodnego archiwum jest praktycznie niemożliwe, a pomysł ze zdjęciami technicznie mało realny (trzeba by te zdjęcia potem zOCRować, nie wspominając o sporej stracie czasu).
W każdym razie, jeśli robisz sobie jaja, to przynajmniej zaznacz to smiley'em, a jeśli nie robisz -- to tylko mogę wyrazić wyrazy ubolewania z tytułu niezdrowych pomysłów.
Nie robie sobie jaj i jestem tu zupełnie poważny. Gdyby nie to, że jestem we Wrocławiu, bym się do IPNu przeszedł z aparatem (nasz lokalny IPN chyba nie ma takich materiałów).
Tu nie chodzi o dostęp do archiwum IPNu, tylko do podobno publicznie dostępnego w ich czytelni indeksu.
OCRowanie nie jest konieczne, ponieważ lista już jest, i chodzi jedynie o uzyskanie możliwości jej weryfikacji.
Zresztą jest to zapewne materiał jedną prostą czcionką bez udziwnień - najprostsze co się da OCRować.
A co do straty czasu, to suma czasu poświęconego przez społeczeństwo liście Wildsteina jest już tak duża, że parę godzin w tą czy w tamtą nie będzie szczególnie zauważalne.
Wy myślicie, że to wszystko takie proste. Dostęp do komputera czytelnianego nie ma po prostu każdy. Po prostu Wilstein był osobą znaną w IPN w Warszawie i nadużył zaufania. Zresztą lista naprawdę nie ma najmniejszej wartości. Bo po pierwsze: zawiera wrzucone do jednego worka 240.000 nazwisk i sygnatur obejmujących funkcjonariuszy SB, TW (tajnych współpracowników), ale i również i kandydatów na nich i osoby pokrzywdzone, po drugie są tam tylko imiona i nazwiska tak więc nic nieznaczy że nawet znajdziemy tam naszego Jana Kowalskiego. Poza tym faktycznie nie można mieć do tej listy zaufania od chwili wyjścia z IPN,każdy mógł tak dopisać, co mu się żywnie podoba. Zresztą nie rozumię w ogóle skąd u ludzi takie podniecenie. Ta lista moim zdaniem to naprawdę nic ciekawego, a wiem co mówię pracuję w IPN w Katowicach i nie takie ciekawe rzeczy widziałem. Oczywiście nie będę się bawił w Wilsteina bo zależy mi na pracy. Oczywiście fakty, które tu podałem są powszechnie znane, a nie wiedzieć czemu do IPN dzwoniło wczoraj kilkaset osób oczywiście wszystkie z pytaniem o listę. Wczoraj także zgłoszono 50 wniosków, kiedy to bywa zwykle w ciągu tygodnia, po za tym codziennie mamy wizytę przedstawicieli prasy telewizji i9 Bóg wie kogo tam jeszcze. I to się dzieje w Katowicach, gdzie bardzo niewiele mieszka osób zamieszczonych na liście (tylko osoby które mieszkały kiedyś w Warszawie i okolicy), mogę sobie tylko wyobrazić co się dzieje gdzie indziej. Jedyną pozytywną sprawą jest to że może coś się ruszy z etatami bo ja mam tylko umowę o zastępstwo. Naprawdę nie rozumię tego zamieszania.
Pozdrawiam Zuber
. Naprawd� nie rozumi� tego
zamieszania.
Nie tyle nie rozumiesz, co "nie rozumiesz" bo dla Ciebie to śmieć. Ale niestety w Polsce nie żyją wyłącznie ludzie ponadprzeciętnie inteligentni i jeśli zobaczą na liście powiedzmy nie jana kowalskiego, ale dajmy na to "Ścibora Sobieskiego" (to juz nie jest tak częste imie i nazwisko) a następnie skojarzą , że w klatce obok taki mieszka to myślisz, że nie zareagują? nie naplują? nie narobią na wycieraczkę? To jest dziwny kraj, gdzie zawiść jest cechą narodową, zatem jeśli ten rzeczony człowiek jeszcze będzie nie daj boże (w tym przypadku) miał kasę - to wniosek jest jeden: "To był szpieg, kapuś i złodziej" i należy go spalić na stosie.
Ale jak już pisałem wcześniej, wszystkie nasze uczynki są policzone, zatem niech wyrok dla p. W. będzie łagodny.
Ścibór
Widze ze przy tak duzej kontrowersji zwiazanej z umieszczeniem tej listy na Wikisource moze rzeczywiscie lepiej ja usunac....
Dnia Fri, 4 Feb 2005 11:11:37 +0100, Paweł 'Ausir' Dembowski fallout@lexx.eu.org napisał:
Widze ze przy tak duzej kontrowersji zwiazanej z umieszczeniem tej listy na Wikisource moze rzeczywiscie lepiej ja usunac....
Nie wiem, Ausir, czy czytałeś co napisałam na Wikisource w dyskusji do listy i jak to jest komentowane. Jest w tym dużo racji i ja jestem jednak za tym, by to usunąć. Skontaktuj się z Christianem S lub Eclecticology i daj im wytyczne. W sumie podałam Ciebie jako osobę "in charge" i uważam, że Ty powinieneś to załatwić.
Selena
From: "Paweł 'Ausir' Dembowski" fallout@lexx.eu.org
Widze ze przy tak duzej kontrowersji zwiazanej z umieszczeniem tej listy na Wikisource moze rzeczywiscie lepiej ja usunac.... Ausir
ZA
Szumyk
Zresztą lista naprawdę nie ma najmniejszej wartości.
Pojawienie sie listy ma taką wartość, ze skłoniło setki ludzi do zwrócenia się do IPN o przyznanie statusu poszkodowanego udostępnienie materiałów. Kiedys trafialo kilka wnioskow na tydzien a teraz jest kilkadziesiat dziennie.
Fjl
Tomasz Wegrzanowski napisał(a):
On Thu, Feb 03, 2005 at 11:13:07AM +0100, Adam Dziura wrote:
Jak to niepotrzebnie ? To najwazniejsze wydarzenie medialne tego roku jak na razie i prawdopodobnie najbardziej aktualnie poszukiwany przez polskich internautow dokument, to co ty mowisz ze niepotrzebnie ? :-)
Jak bedziemy pierwsi pod Lista Wildsteina na Google'u ... to dopiero reklama :-)
Powiem szczerze, że tego typu reklama chyba niespecjalnie nam służy, przynajmniej na dłuższą metę. Przeciw samej liście w sumie nic nie mam, aczklowiek ona jest całkowicie bezużyteczna jako informacja i każdy kto do niej zagląda i kogoś szuka szybko się o tym przekonuje. Dobrze, że chociaż sam artykuł na temat tej listy jest porządnie napisany. Dla taniej popularności równie dobrze można by utworzyć hasło sex i wstawić w jego treść 1000 x słowo sex - wysoka pozycja w Googlach (przynajmniej do czasu, aż się admini googlowi nie zorientują) też zapewniona... a ile wejść...
Dnia Thu, 03 Feb 2005 17:48:43 +0100, Tomek Polimerek Ganicz poli@toya.net.pl napisał:
Dla taniej popularności równie dobrze można by utworzyć hasło sex i wstawić w jego treść 1000 x słowo sex - wysoka pozycja w Googlach (przynajmniej do czasu, aż się admini googlowi nie zorientują) też zapewniona... a ile wejść...
A wpisz w google seks (po polsku) - ciekawe co jest na pierwszym miejscu. ;)
Tomasz Wegrzanowski napisał(a):
Jak bedziemy pierwsi pod Lista Wildsteina na Google'u ... to dopiero reklama :-)
Narazie musi nam wystarczyć piąte:) A przed chwilą w Panoramie powiedzili coś w stylu że "haslo Lista Wildsteina pojawiło się już nawet w jednej z internetowych encykopedii", szkoda że nei powiedzieli nazwy lub nie pokazli zrzutu z ekranu:)
Tomasz Wegrzanowski napisał(a):
Jak bedziemy pierwsi pod Lista Wildsteina na Google'u ... to dopiero reklama :-)
Narazie musi nam wystarczyć piąte:) A przed chwilą w Panoramie powiedzili coś w stylu że "haslo Lista Wildsteina pojawiło się już nawet w jednej z internetowych encykopedii", szkoda że nei powiedzieli nazwy lub nie pokazli zrzutu z ekranu:)
Czy naprawdę Was to cieszy? Czy nie zastanwiacie się, że uczesniczymy w zbiorowym szkolowaniu setek ludzi? Nie macie bliskich na tej liście? Może dokładnie popatrzcie po rodzinie, bo mogą być niewinni a będą zbierać razy przez nieodpowiedzialnego gościa.
Ręcę mi opadają i coraz mniej chętnie zerkam na ten projekt (wikipedii)
Ścibór
On Thu, Feb 03, 2005 at 06:51:19PM +0100, scibor@math.uni.lodz.pl wrote:
Tomasz Wegrzanowski napisał(a):
Jak bedziemy pierwsi pod Lista Wildsteina na Google'u ... to dopiero reklama :-)
Narazie musi nam wystarczyć piąte:) A przed chwilą w Panoramie powiedzili coś w stylu że "haslo Lista Wildsteina pojawiło się już nawet w jednej z internetowych encykopedii", szkoda że nei powiedzieli nazwy lub nie pokazli zrzutu z ekranu:)
Czy naprawdę Was to cieszy? Czy nie zastanwiacie się, że uczesniczymy w zbiorowym szkolowaniu setek ludzi? Nie macie bliskich na tej liście? Może dokładnie popatrzcie po rodzinie, bo mogą być niewinni a będą zbierać razy przez nieodpowiedzialnego gościa.
Ręcę mi opadają i coraz mniej chętnie zerkam na ten projekt (wikipedii)
To dość ideologicznie kontrowersyjna sprawa, choć wcale nie musiała taką być. Polska jest jedynym krajem w okolicy, w którym nie przeprowadzono lustracji kiedy można to było zrobić normalnie, więc teraz się ją robi innymi metodami. W pozostałych sprawa jest już dawno zamknięta i nikt do niej nie wraca.
No ale, z punktu widzenia tych, który są zwolennikami ujawnienia listy - jak najbardziej powinna ona być w dostępnym miejscu.
A z punktu widzenia przeciwników, to skoro i tak została ujawniona, nie lepiej mieć ją zweryfikowaną na wiarygodnym serwerze niż nie wiadomo co na e-donkey ?
Tomasz Wegrzanowski napisał(a):
A z punktu widzenia przeciwników, to skoro i tak została ujawniona, nie lepiej mieć ją zweryfikowaną na wiarygodnym serwerze niż nie wiadomo co na e-donkey ?
Fakt - jak ktoś zrobi kupę na środku ulicy to należy ją zapakować w złotą klatkę i wystawić w honorowym miejscu, tak żeby wszyscy ją sobie mogli dokładnie obejrzeć.
scibor@math.uni.lodz.pl napisał(a):
Czy naprawdę Was to cieszy? Czy nie zastanwiacie się, że uczesniczymy w zbiorowym szkolowaniu setek ludzi? Nie macie bliskich na tej liście? Może dokładnie popatrzcie po rodzinie, bo mogą być niewinni a będą zbierać razy przez nieodpowiedzialnego gościa.
Ręcę mi opadają i coraz mniej chętnie zerkam na ten projekt (wikipedii)
Nie tyle cieszy co bawi całe zamieszanie wokół listy z której nic nie wynika. Jedyny pożytek mogą z niej mieć ci którzy faktycznie na niej są ale tylko wtedy gdy podejrzewali taką możliwość. Człowiekowi który nie miał pojęcia o tym że tajne służby się nim interesowały nawet jeśli znajdzie tam swoje nazwisko to mu przez głowę nie przejdzie że to może być on. Aha, przyda się niestety jeszcze różnego rodzaju amatorom polowań na czarownice, i to już nie jest zabawne. To w poprzednim poście co pisałem odnosiło się do artkułu na wiki na temat listy a nie tego co zostało umieszczone na wikisource. Sam uważam że umieszczanie tej listy na wikisource nie ma sensu, to tylko obszerny spis nazwisk z numerami spraw które praktycznie nikomu nic nie mówią.
<cut>
nic nie mówią.
Za wyjątkiem osób, które lubią łowy ... (czarownic)
Z mojego punktu widzaenia najwiekszym złem jest to, że pojawia się właśnie lista nie zweryfikowana, to jest straszne i okrutne, dla tych "czarownic". Ale cóż, może kiedyś p. W. przyjdzie za to zapłacić.
Widzicie problem jest w tym, że "zaufanie" czy "dobrą opinię" buduje się latami, zaś zepsuć ją można jednym pomówieniem. Stąd nie wiem czy mądre i rozsądne jest uczestniczenie w tym kabarecie.
Ścibór
Dnia Thu, 03 Feb 2005 18:46:30 +0100, MariuszR mariuszr_77@gazeta.pl napisał:
Tomasz Wegrzanowski napisał(a):
Jak bedziemy pierwsi pod Lista Wildsteina na Google'u ... to dopiero reklama :-)
Narazie musi nam wystarczyć piąte:) A przed chwilą w Panoramie powiedzili coś w stylu że "haslo Lista Wildsteina pojawiło się już nawet w jednej z internetowych encykopedii",...
A w Wiadomościach, że widziano na niej Richarda Nixona... :/
Nuntaro
Tomasz Wegrzanowski napisał(a):
Jak bedziemy pierwsi pod Lista Wildsteina na Google'u ... to dopiero
reklama :-)
Narazie jesteśmy dwa kliknięcia z głownej strony portalu gazeta.pl Pomijajac rozważania co to samej listy to nieźle o nas świadczy jako o elastycznym i szybko reagującym na aktualne wydarzenia źródle informacji.
Dnia Thu, 03 Feb 2005 11:13:07 +0100, Adam Dziura adziura@o2.pl napisał:
Nie chce nic mówić, ale niepotrzebnie zaczęto wprowadzać ją na source... Teraz się tam pełno ipków bawi w zakładanie kolejnych podstron...
Tak... Mam nadzieję, że tamtejsi admini szybko zareagują. Najpierw pomyślałam o skontaktowaniu się z którymś (sprawdziłam, że ostatnio aktywna jest trójka - Ambivalenthysteria, Christian S i Eclecticology) i uczuleniu ich na sprawę, ale powinni sami zauważyć, że coś jest nie tak i powywalać artykuły np. "Lista Wildsteina - Ż" z wpisem 'żaba żyrafa'... A swoją drogą to ludzie głupi są... To smutne.
Selena
PS. Głupia jestem - w pośpiechu odesłałam wiadomość Beno zamiast tę, którą w czasie gdy przyszła pisałam...
Dnia 2005-02-03 12:26, Użytkownik selena napisał:
Tak... Mam nadzieję, że tamtejsi admini szybko zareagują.
Nie liczyłbym na to. Proponuję żeby Ausir, który "wywołał" aferę na wikisource został tam adminem i zrobił z tym porządek. Zwłaszcza, że jest już adminem u nas oraz na commons więc sprawa doświadczenia i zaufania do niego jest "odfajkowana". Uważam, że sprawa jest pilna. Myślę, że prawie każda wersja językowa powinna mieć tam swojego admina. Trudno oczekiwać, żeby amerykanie sprawdzali polskie teksty. Nie wiem jak się tam zostaje adminem ale pewnie trzeba napisać do Briona. Może Taw się tym zajmie ?
Lzur
Nie liczyłbym na to. Proponuję żeby Ausir, który "wywołał" aferę na wikisource został tam adminem i zrobił z tym porządek. Zwłaszcza, że jest już adminem u nas oraz na commons więc sprawa doświadczenia i zaufania do niego jest "odfajkowana". Uważam, że sprawa jest pilna. Myślę, że prawie każda wersja językowa powinna mieć tam swojego admina. Trudno oczekiwać, żeby amerykanie sprawdzali polskie teksty. Nie wiem jak się tam zostaje adminem ale pewnie trzeba napisać do Briona. Może Taw się tym zajmie ?
Lzur
Mogę się tam zalogować i wykasować tekst w każdym podartykule, a w dyskusji zwrócić uwagę o co chodzi. A tamtejsi admini niepolskojęzyczni nie muszą rozumieć tekstu - jeśli w artykule są dwa słowa, to znaczy że nie jest to żadne "źródło" i jest do skasowania. Dobra, lecę tam.
Selena
On Thu, Feb 03, 2005 at 12:46:25PM +0100, Leszek Zur wrote:
Dnia 2005-02-03 12:26, Użytkownik selena napisał:
Tak... Mam nadzieję, że tamtejsi admini szybko zareagują.
Nie liczyłbym na to. Proponuję żeby Ausir, który "wywołał" aferę na wikisource został tam adminem i zrobił z tym porządek. Zwłaszcza, że jest już adminem u nas oraz na commons więc sprawa doświadczenia i zaufania do niego jest "odfajkowana". Uważam, że sprawa jest pilna. Myślę, że prawie każda wersja językowa powinna mieć tam swojego admina. Trudno oczekiwać, żeby amerykanie sprawdzali polskie teksty. Nie wiem jak się tam zostaje adminem ale pewnie trzeba napisać do Briona. Może Taw się tym zajmie ?
Developerzy sie oficjalnie juz tym nie zajmuja :-)
Szczegolnie, ze tam juz jest jakas spolecznosc i jacys admini, do nich trzeba sie zglosic wedlug procedur, jakie sobie Sources ustalilo.
Developerzy sie oficjalnie juz tym nie zajmuja :-)
Szczegolnie, ze tam juz jest jakas spolecznosc i jacys admini, do nich trzeba sie zglosic wedlug procedur, jakie sobie Sources ustalilo.
Zrobiłam co mogłam. Oznaczyłam do skasowania ipkowe subartykuły, a w dyskusji zwróciłam się do adminów. Zasugerowałam zablokowanie stron przed edycją po zamieszczeniu całości przez Ausira lub innego zarejestrowanego. Jak źle - to poradźcie coś innego.
Selena