Mimo to rządom całego świata udaje się uznać KK za coś wystarczająco zdefiniowanego, żeby utrzymywać z tym czymś stosunki dyplomatyczne, a
także
akceptować na swoim terytorium (no może poza ChRL) jako związek
wyznaniowy.
Oczywiście, można uznawać, że KK nie istnieje, ale to tak, jak uznawać Republikę Federalną Niemiec za nielegalny, nieistniejący twór państwowy - owszem, to się zdarzyło (http://www.gatago.org/soc/culture/polish/55490203.html), ale kto traktuje poważnie tych, którzy zaprzeczają rzeczywistości? Adoomer
Ja nie piszę o uznawaniu, tylko o ścisłym zdefiniowaniu. A do uznawania nie trzeba ścisłej definicji, czego pięknym przykładem jest właśnie konkordat.
Beno