Witam, wobec braku odzewu to prawdopodobnie mój ostatni post w tej sprawie.
Czy liczyłem głosy osób z irca - większość "zwykłych wikipedystów" była za. Lwia
część ircowników zaś się nie wypowiedziała, na drugim miejscu była opcja przeciw.
Tymczasem ircownicy to aktywni ludzie, i nie omieszkali w większości poprzeć zgłoszonych
później próśb Szwedzkiego i Ausira (dla niezorientowanych - irc).
Nie można na tym przykładzie wyciągać jednoznacznych wniosków, ale to jest jakiś symptom,
z którym trudno IMHO polemizować. Korelacja jest wyraźna.
Czy umawianie się na ircu by uwalić jakąś kandydaturę i lekkie "przyciskanie"
potencjalnych głosujących, w dodatku przez innego biurokratę i niedzoszłego biurokratę nie
jest niczym wielkim - nie wiem.
Ale uważam, że jest to politykowanie w bradzo słabym stylu.
Masz pełną rację - nie można w państwie prawa ani na wiki zabronić mówienia poza
przypadkami przewidzianymi w kodeksach. Ale jak stwierdziłeś - niesmak pozostaje.
I tak jak nie chciałbym, żeby wspomniany Andrzej Lepper pełnił jakieś funkcje w Wikipedii,
tak nie chciałbym, by wikipedyści zachowywali się w pokazany w loginach sposób.
Bo to nie była merytoryczna dyskusja czy kandydata poprzeć czy nie, nie próba postawienia
mu pytań. a;e skrzykiwanie się "na uwalanie".
I nie jest to działanie dojrzałe, tak jak rewanżyzm Warksa o którym słyszę (ban Wlosa) czy
widzę (oddany parę godzin później głos na PUA z bezczelną argumentacją).
Ja nie wiem, czy tej dziecinady nie podpiąć pod wandalizm.
Muszę jednak przyznać, że najbardziej jestem rozczarowany reakcją społeczności Wiki, w
szczególności listy dyskusyjnej.
Moim zdaniem większość widzi, że zachowanie pokazane na logach nie jest w porządku, ale
mało kto chce to powiedzieć wprost.
Jedna sprawa, że Wikipedia uczy konformizmu - nie wychylaj się, bo nie zostaniesz
administratorem/... , "nie będziemy cię lubić" i w ogóle to nie po koleżeńsku
kogoś krytykować, szczególnie tak uznanych wikipedystów jak ... .
Brakuje mi osobiście oderwania kwestii A od kwestii B - przecież można byc świetnym
wikipedystą, wspaniałym człowiekiem etc. - ale popełniać błędy. Tymczasem tutaj to leci
całościowo - albo ktoś ma licencję na prawie wszystko, albo jest potępiony w czambuł jak
pan K. albo bezimienne "IPki".
Trudno więc kogokolwiek pociągnąć do jakiejkolwiek odpowiedzialności. Przypomnę tylko
kontrowersje wokół Tawa czy kilka bardzo kontrowersyjnych rozstrzygnięć biurokratów. Coś
się stało? - Nic, psy poszczekały, paru wikipedystów odeszło, karawana jedzie dalej. I
teraz też pojedzie. Fajnie jest potem narzekać, że np. Selena odeszła, trudniej już spytać
dlaczego.
Druga sprawa, to typowo polska niechęć do kogoś ujawniającego niewygodne fakty. Niestety,
zawsze to będzie nieporzyjemne, ale jeśli mamy cos poprawić, a przynajmniej nie dopuścić
do degrengolady, to trzeba to robić.
W USA takie coś nazywane się whistle-blowingiem i spotyka się z powszechną akceptacją, bo
kwestie etyki organizacyjnej są silnie podkreślane. U nas jednostka zgłaszająca błąd
dostaje rózgę, żeby nie psuła miłej atmosferki, bo X wielkim wikipedystą jest.
Działo się to już na wiki wielokrotnie.
Może potrzebny jest szósty filar - cytat: "nich się wstydzi ten kto robi, nie ten,
kto widzi".
Na koniec zostaje sprzeciw formalny. Tymczasem w ramach whistle-blowingu dopuszczalne jest
nawet złamanie przepisów prawa, bo ważny jest jego duch, a nie litera. To nie publikacja
logów byłaby kontrowersją, a ich zawartość.
Cała sprawa mocno zniechęca mnie do kontynuowania przygody z Wikipedią, a i tak spraw w
"świecie realnym" i tak mam pod dostatkiem.
A nie bardzo liczę, że coś się zmieni na lepsze.
Pozdrawiam i miłego dnia życzę,
aegis maelstrom