> jeśli ukaże sie zgodnie z licencją to o wydawcy
będe miał jak najlepsze
> zdanie !!!
ja również ...
moim zdaniem publikacja wikipedii drukiem, oczywiście po uprzednim
przeprowadzeniu czegoś w rodzaju quality assurance, powinna być jednym z
celów projektu... ale do tego etapu jeszcze nam wiele brakuje (to nie
zarzut, tylko stwierdzenie faktu)...
pozdrowienia,
blueshade.
Obawiam się, że do tego celu potrzebny byłby nie lada sponsor. Już przy
obecnej ilości haseł i formacie popularnej encyklopedii PWN byłoby tego z
1000 stron. Nakład musiałby szybko zejść bo już po paru miesiącach wydawca
powinien dodawać do niego jakieś urządzenie do przeglądania www gratis z
wielkim linkiem do wikipedia.pl, żeby utrzymać podstawowy atut wydawnictwa
:) Czyli trzebaby sprzedać szybko i dużo - zbyt mały nakład nie miałby
raczej sensu. No i musiałaby być tańsza od PWNowskiej na pewno (wyraźnie
poniżej 170 zł)... Perspektywa zrobienia biznesu na pierwszy rzut oka nie
wygląda różowo. No chyba żeby numerować egzemplarze i sprzedawać na
aukcjach... Nie, nie to chyba też nie to - ciekawy jestem ilu wikiholików
kupiło kubki lub ile osób zgłosiło Kpjasowi chęć partycypacji w kosztach
domeny...
Wracając do tematu. Napady zgorzknienia i zrezygnowania zdarzają się chyba
każdemu zaangażowanemu w niekomercyjny projekt. Niesamowite jest w
cytowanym liście co innego: Z GÓRY ZAŁOŻONA MIESIĘCZNA AKTYWNOŚĆ. Mnie
zatkało :)))
Poza tym, mimo pierwotnego odruchu ptasionazwiskowej solidarności, przez
wzgląd na Selenę, podaruję sobie drążenie kolejnych wątków cytowanej przez
nią wypowiedzi.
Nuntaro
(Andrzej Wróbel)
P.S. Oczywiściem jak to zwykle bywa, zanim realia dnia pozwoliły mi
dokończyć wypowiedź, wątek już się rozrósł i wiele trafnych uwag się
pojawiło, co przecież potwierdza że było ciekawie.) Ja tam lubię selenowe
wątki za te zdarzające się w nich odrywanie się od skanalizowanych nurtów
wikiproblemów i pewną nutkę melancholii - czasem aż chce się oderwać na
chwilę od monitora i popodziwiać np. piękno zachodzącego słońca :) I wielu
pewnie korci, żeby coś dorzucić w nastroju, ale powstrzymują się w obawie,
że jako nałogowcy zaraz wrócimy do zagmatwanych regulacji i skończy się
rozważaniem konieczności skomasowanej edycji haseł wykazujących wpływ
protuberancji na długość dnia astronomicznego (cy cóś takiego) albo, co
gorsza, wyższością Świąt Wielkanocnych nad Bożym Narodzeniem i nastrój nam
pryśnie lub się rozwodni. Podbne ciągoty hamuje też, jak sądzę, obawa
przed - słusznym skądinąd - zganieniem za rozwlekanie wątków nie
związanych z tematyką listy. Jeden, dwa posty na temat "Life is brutal" w
charakterze przerywnika, to jeszcze ujdzie, ale ileś tam... Osobiście,
następnym razem prosiłbym o odwrócenie jakoś aktualnego trendu, czyli coś
w temacie "Wonderful life" :)
--
Moim programem pocztowym jest Opera:
http://www.operapl.net