Przede wszystkim - świetna nowina! Nie sądziłem że są perspektywy na
załatwienie tego w najbliższym dwudziestoleciu, a co dopiero teraz!
***
Radomil Binek pisze:
A co do pytania na meritum sporu - wystarczy wypisać
różnice między
GFDL i CC... dla jednych to plusy dla innych minusy każdej z tej
licencji - ot kwestia "wyznania"
Moim zdaniem to działa w ten sposób, że ludzie się dostosowują do tego,
co jest (np. istniejących licencji), a potem się do nich przywiązują i
nawet zaczyna im się to podobać. Obecna sytuacja z licencjami jest
trochę dziełem przypadku, ale zdążyły się już porobić fankluby tej czy
tamtej.
Z jednej strony każdy (albo prawie każdy) twórca jest przywiązany do
swojego dzieła i chętnie by je hołubił i kontrolował, jeśli ma taką
możliwość, najlepiej dokładnie tak, jak on to sobie wyobraża. Z drugiej
strony jako odbiorca wolnej kultury cieszy się im tych ograniczeń jest
mniej, a domenę publiczną kocha nad życie. A jeśli nie, to żeby
przynajmniej ograniczenia (czyli licencje) były ze sobą zgodne i jasne.
Owszem, jakaś różnorodność typów licencji jest chyba nieunikniona:
* brak ograniczeń (public domain)
* proste zaznaczenie autorstwa (MIT/X11 license, BSDL, CC BY)
* zaznaczenie autorstwa z zastrzeżeniem że nikt tego bardziej nie
ograniczy (GFDL, CC BY-SA)
tudzież jakieś warianty de facto zamknięte (CC NC/ND i klasyczne (c) ),
ale wewnątrz danej klasy wolnych licencji różnice są głównie techniczne
i tylko utrudniają życie użytkownikom, którzy chcą coś robić z tymi
treściami poza przechowywaniem ich na własnym dysku do prywatnego
użytku. Im więcej takich użytkowników, licencji oraz gotowych materiałów
na tych licencjach, tym większe szanse, że czasem można zrobić coś
fajnego mieszając wolne składniki, ale poszczególne elementy nie są
łączalne właśnie z winy licencji.
***
Moim zdaniem ten nadmiar wolnych licencji wynika z ewolucyjnego sposobu
definiowania wolnej kultury. Nie było żadnego centralnego gremium
ustalającego konsens, nie było wizji jak dalece wolna kultura może się
stać istotną częścią całej kultury. Po prostu w kilku miejscach kilka
osób próbowało jakoś zapisać te idee w konkretach i nie zdawało sobie
sprawy że kto inny gdzie indziej robi coś podobnego.
Ten problem bynajmniej nie jest nowy, wyszedł już wyjątkowo wyraźnie w
przypadku licencji na oprogramowanie z MPL
(
http://en.wikipedia.org/wiki/Mozilla_Public_License). Firmy zachęcone
trochę do wolnego oprogramowania/open source trochę się przy tym
obawiały wolności, więc na wszelki wypadek brały tą "specjalnie skrojoną
na potrzeby biznesu", czyli business-friendly, licencję i robiły własne,
w których zmieniały tylko nazwę firmy na swoją. W efekcie każdy miał
skrojoną na własne potrzeby - i mogły się różnić tylko jednym słowem,
ale były wzajemnie niezgodne!
Ten absurd schlebiania poszczególnym "autorom" li tylko po to, żeby to
było "ich" (bo niczym merytorycznie się nie różniły!), stał się tak
wyraźny, że w którymś momencie nastąpił kryzys i odwrót od tej pozornie
fajnej różnorodności. Po pierwsze użytkownikom się to nie mogło podobać,
a po drugie FLOSS stało się bardziej znane i uznane, więc asekuracja
zwykle przestawała być uzasadniona. Obecnie poza MPL jest szerzej znana
jedynie jej sunowska odmiana - CDDL, po pozostałych ślad zaginął.
Zresztą nawet sztandarowy produkt Mozilli, Firefox, jest obecnie
licencjonowany na MPL/GPL/LGPL, czyli stara się być bardzo przyjazna do
łączenia i "podkradania" dla innych wolnych programów.
To nie była jedyna taka sprawa. Open Source Initiative - organizacja,
która zatwierdza licencje jako otwarte lub nie - grzecznie prosiła o
porzucenie takich "prywatnych" licencji i w miarę możności przesiadanie
się na te bardziej powszechne. Posłuchał na przykład Intel, który po
zastanowieniu stwierdził, że zamiast swojej "Intel Open Source License"
lepiej jest po prostu przyjąć BSDL:
http://www.linux.com/articles/43858
Z kolei GNU GPLv3 zostało tak zaprojektowane, aby było przynajmniej
zgodne z Apache Software License.
***
Problem zbyt wielu niezgodnych otwartych/wolnych licencji to jedna z
ważniejszych przeszkód na przyszłość szeroko pojmowanej wolnej kultury.
W ostatnich miesiącach znów o tym problemie przycichło, ale z biegiem
lat będzie tylko trudniej.
Rozsądne rozwiązania są chyba tylko trzy:
* praca nad wzajemną zgodnością między wolnymi licencjami
* przechodzenie z tych mniej popularnych na bardziej popularne
* taki dynamiczny rozwój wolnej kultury, że nowe utwory na
zgodnych/identycznych licencjach będą wystarczająco zastępować stare ma
różnych niezgodnych licencjach
Inne wyjście to zmiana dominującego modelu kultury albo potężne zmiany w
prawach autorskich różnych krajów, ale na cud można tylko liczyć, a nie
zakładać, że się wydarzy.
--
Być dobrym jest szlachetnie. Lecz uczyć innych jak oni mają być dobrzy
jest jeszcze szlachetniejsze i nie wymaga tyle wysiłku.