Z artykułu wyłazi fundamentalny brak znajomości zasad W., czyli odtwórczy, kompilacyjny, neutralny jej charakter.
Niestety choćby nasza neutralność, która w miarę nam się udaje, jest przekreślana ideologicznymi atakami, jak np. brakiem parytetów (płciowych, choć nikt nie sięga do parytetów łysi/owłosieni, sokole oczy/okularnicy, itd.). Tutaj też niestety dołożono do tego Ptjota, który oczywiście miał prawo powiedzieć, że jesteśmy zmaskulinizowanym środowiskiem, bo to fakt, ale w kontekście wypadło już z tezą.
A w ogóle to w tym artykule słownikiem feministycznym redaktor po części zrobił sobie głupie żarty ze środowiska feministycznego.
Pzdr., Janusz "Ency" Dorożyński