Wielu z Was się zastanawia skąd nagle tak drastyczna zmiana wyglądu i
znikniecie postów na facebookowym profilu Wikiźródeł. W powyższym tekście
jest wyjaśnienie. To moja ostatnia notka tutaj. Wszystkim dotychczasowym
250-ciu czytelnikom dziękuję za cierpliwość, obecność i wspomaganie.
Projekt został dosłownie przejęty. Teraz zarządza nim pani Natalia
Szafran-Kozakowska, kierownik prasowy Stowarzyszenia.
Nie potrzebujesz pomocy w pracy, którą anonimowo prowadzisz cztery lata?
Nieważne! Nawet, gdy nie wyrazisz zgody na warunki współpracy, choćby cię
zszokowało nagłe zainteresowanie płatnego pracownika Stowarzyszenia
wypracowanym projektem, to nieistotne. Za plecami, bez powiadomienia,
kierownik prasowy zostanie administratorem założonej i prowadzonej przez
ciebie strony. Pozbawi cię administracji, uczyni redaktorem i przejmie
projekt. Czym dotąd zasłużyłeś? Brzydki post, wulgaryzmy? Nie, po prostu
nie chcesz pomocy, więc zmuszą cię do niej nieuczciwym przejęciem projektu.
Dlaczego słowo „kradzież” w domenie publicznej? Dyskusyjne, a jednak
możliwe. Kiedy? Gdy na przykład sam pracujesz nad projektem cztery lata za
darmo i anonimowo, a pewnego dnia pojawia się osoba, której za to płacą, i
mimo wspólnych ustaleń pozbawia cię praw do twojej pracy lub ogranicza
twoje prawa. Powoli, jak to było od początku.
Cztery lata temu stwierdziłem, że tak piękny projekt jak Wikiźródła
powinien przestać być hermetyczny, zamknięty tylko w swoim światku, wśród
kart przepisywanych książek. Świat powinien wiedzieć o tym projekcie,
śledzić jego postępy i móc uczestniczyć w nim. Założyłem profil Wikiźródeł
na Facebooku. Podobnie jak wiele innych pomysłów (blog Wikiźródeł, konto na
Biblionetce) i ten nie spotkał się z zainteresowaniem samych redaktorów
Wikiźródeł. Celem zachowania obiektywizmu ustanowiłem administratorami
kilka zaufanych osób z Wikiźródeł. Większość z nich z czasem zrezygnowała z
funkcji. Co ważne: przez cztery lata nikt i nigdy, prócz mojej osoby, nie
zamieścił na profilu ani jednej notki czy zdjęcia. Wielokrotnie redaktorzy
byli również przeze mnie zapraszani do wzięcia udziału w pracach, do
napisania recenzji na Biblionetkę, notki na bloga, czy na profil na
Facebooku. Nie wykazali jakiegokolwiek zainteresowania. Więc przyszło
pracować samemu. Pisać na bloga, regulować współpracę z Biblionetką i
prowadzić profil na FB. Głównie poświęciłem się temu ostatniemu zadaniu.
Efektem jest kilkadziesiąt postów miesięcznie, dwa wydarzenia, obchody
Wielkiego Tygodnia Światowego Dnia Książki, wychodzące poza sam projekt
zasięgiem i przyciągające skutecznie nowych redaktorów do projektu.
Przez te cztery lata żaden z redaktorów nawet nie zainteresował się
współpracą, mimo możliwości i ponawianych propozycji. Przez ten czas żaden
z współadministratorów nie dołożył się do promowania projektu. W 2011 r.
zwróciłem się do administratora Wikiźródeł o zamieszczenie na projekcie
linku do profilu FB, podobnie jak tego typu link zamieszczono na projekcie
Wikisłownik. Odpowiedź brzmiała „możliwość techniczna istnieje. Nie
popieram jednak serwisów tego typu (i dlaczego ma to być akurat ten serwis,
a nie inny?), dlatego na pewno nie przyłożę do tego ręki osobiście. Możesz
oczywiście podjąć dyskusję na ten temat w skryptorium i przekonać do tego
inne osoby.” Wiem jak wyglądają dyskusje na projektach Wikimedia zbyt
dobrze. Długie, jałowe, zniechęcające do działania. Poprzestałem na
zamieszczeniu linka na swojej stronie redaktora Wikiźródeł. Podobnie nie
oczekując wsparcia ze strony wolontariuszy Wikiźródeł, sam opracowałem,
zorganizowałem i przeprowadziłem dwa wydarzenia mojego pomysłu, obchody
Wielkiego Tygodnia Światowego Dnia Książki w 2013 i 2014 roku.
Przy okazji obu wydarzeń zapraszałem do współudziału panią Natalię
Szafran-Kozakowską, obecnie, od października 2014 r. kierownik prasowy
Stowarzyszenia Wikimedia Polska. Dlaczego akurat tę osobę wspominam i tę
datę? To się zaraz okaże. Wyżej wymieniona pani nie tylko nie wzięła
udziału w wydarzeniu, jako wikipedystka i wolontariusz nawet nie poczuwała
się do tego, żeby choć udostępnić to wydarzenie. Ma takie prawo. Pewno była
bardzo zajęta i nie miała czasu ani zajrzeć, ani choć udostępnić
wydarzenia, żeby wspomóc w rozpropagowaniu przecież samych Wikiźródeł. I
ważna rzecz, wtedy pani Natalia była wolontariuszką, nie płacili Jej za
promowanie projektów, zwłaszcza projektu, przy którym nie kiwnęła palcem od
lutego 2012 roku.
To się zmieniło w październiku 2014 roku. Pani Natalia została kierownikiem
prasowym Stowarzyszenia Wikimedia Polska. 9 grudnia dostaję nagle
informację, że kierownik prasowy jest zainteresowany profilem Wikiźródeł na
FB i wyraża chęć pomocy. Przyznam, zaskoczyło mnie to. Skąd nagle ta chęć
pomocy? Co na to redaktorzy i administratorzy Wikiźródeł? Przecież to nie
oni, bezpośrednio zainteresowani sprawą, zwrócili się z pomocą. Zadawałem
wiele pytań, skąd naraz ta pomoc i jak miałaby wyglądać. Przede wszystkim
czy sami wolontariusze Wikiźródeł tego chcą i potrzebują, bo dotąd przez
cztery lata nie wykazali zainteresowania. Zaproponowałem podjęcie przez
panią kierownik prasową podjęcie dyskusji w Skryptorium projektu. Dostałem
odpowiedź, iż Stowarzyszenie dało za zadanie m.in. pomoc w promocji
projektów w mediach społecznościowych. Jak ta pomoc ma wyglądać zależy od
tego, czego dany projekt potrzebuje.
Od maja, zniechęcony zaprzestałem pracować nad profilem. Prawda, gdyby
przez te cztery lata ktokolwiek mi pomagał, czułbym choćby najmniejszy
powiew wsparcia, choćby mentalnego, bez żalu oddałbym cały profil tak, jak
jest, jakiemukolwiek wikiskrybie. Lecz takiego wsparcia nie było. Naraz po
czterech latach pojawia się kierownik prasowy, który na Wikiźródłach nie
edytował już od lutego 2012 r. Jak mi oznajmia, zgłasza się, bo takie
zadanie przydzielił Zarząd Stowarzyszenia i pani Natalia wierzy, że to jest
ważne i fajne. Jak dotąd nie wierzyła w ważność i fajność. Do wiary
potrzeba jeszcze polecenia odgórnego i wynagrodzenia. Mam oddać pomysł i
projekt osobie, która od czterech lat nie ma pojęcia nawet co się na
Wikiźródłach dzieje? Pani kierownik stwierdziła, że na początek może
porozmawiać ze społecznością i dowiedzieć się czego potrzebują. Nie
uczyniła tego. Za to nie zapomniała zasugerować, że powinienem dać do
wiadomości, iż Wikiźródła mają przekroczone 150 000 stron oraz, że
Wikiźródła powinny mieć na profilu zmienione logo na okolicznościowe. Hola,
hola! Jeszcze nie podjęliśmy współpracy, a pani kierownik już wie, co
powinienem dać na profilu projektu! Od lat promuję jakość na Wikiźródłach,
projekty zrobione solidnie, do końca. Wiem jakie jest te statystyczne 150
000, wiele przepisanych na ilość, bez korekty, często niechlujnie. Mam to
promować? Widząc, jak będzie wyglądała ta współpraca podjąłem decyzję, jako
założyciel profilu i wieloletni jego opiekun: „proszę o założenie nowego
profilu Wikiźródeł, ja podam w wiadomości obserwującym link do nowego
profilu i usunę dotychczasowy profil”. W uzasadnieniu podałem powód:
„społeczność nie tylko nie przyłożyła do tego palca, wręcz sama część tej
społeczności próbowała przeszkadzać, robiłem dobrą robotę wbrew tej
społeczności, a teraz, gdy de facto Tobie za to płacą, to choć do tej pory
olewałaś zaproszenie, nie udostępniłaś nawet efektów pracy, chcesz wejść na
gotowe i pomóc? Więc tak, to jest moja praca, czteroletnie nie sypianie po
nocach, za free, bezimiennie. Chcesz promować ilościówkę gotowym, dobrym
jakościowo projektem, to wybacz Natalia, ale wypracuj to sobie.”
Tuż wcześniej dowiedziałem się od pani kierownik prasowego, że jeśli jest
ktoś, kto prowadzi i chce to robić - nie wcina się, proponuje, podrzuca.
Jeśli ktoś chce prowadzić razem, to tak robimy. Jeśli nie ma nikogo -
bierze to na siebie.
I wzięła to na siebie dosłownie.
10 października 2014 otrzymałem zapewnienie, iż pani kierownik poinformuje
Stowarzyszenie, że tak stawiam sprawę. Nastała cisza. Oczekiwałem decyzji
Stowarzyszenia i podania linka do nowego profilu, by uczciwie poinformować
obserwujących profil i czytelników o zmianie adresu. 31 grudnia miałem
zamiar ponownie zapytać panią kierownik o adres nowej strony. Jednak koniec
roku, ludzie się bawią, przekładam zapytanie na kilka dni. Pytanie nie
padło. Pani kierownik prasowy u jednego z współadministratorów załatwiła
nadanie sobie praw administratora.
1 stycznia 2015 roku o godzinie 12:13 nadała mi, założycielowi i
administratorowi profilu, rolę redaktora strony Wikiźródła. O godzinie
12:31 wprowadza na profil pierwszy post. O godzinie 12:35 dostaję
informację, że na profilu Wikiźródeł pojawił się nowy wpis, autorstwa pani
kierownik. Pani kierownik wie, że jest to wbrew moim życzeniom. Jednak jej
zdaniem rozwiązanie polegające na kasowaniu profilu byłoby niewłaściwe,
ponieważ byłoby to marnowanie pracy, którą w ten profil włożyłem. Strona
korzysta z logotypu i nazwy Wikimedia Foundation, co oznacza, że nie jest
prywatną własnością - lepiej budować, niż niszczyć. Pani kierownik wyraziła
też nadzieję, że uda nam się wspólnie, sensownie pracować nad tą stroną i
serdecznie mnie do tego zaprasza. Pani kierownik prasowa przyznała, że na
redaktora zmieniła mnie, wiedząc, że zanim emocje opadną, mogę reagować
gwałtownie, oraz zapewniła, iż admina odda mi bez problemu, gdy te opadną.
Nie, pani Natalio. Powtarzam, to była moja wieloletnia praca za darmo,
zawsze anonimowo, często nawet wbrew samym Wikiźródłom. Pani za to płacą,
nie pozwolę, żeby pani teraz spijała śmietankę i dyktowała warunki już
wypracowanemu projektowi. Chce pani efektów, choć nie potrafiła pani
rzeczowo ani wytłumaczyć nagłego zainteresowania pomocą, tłumacząc to
poleceniem Stowarzyszenia, ani nie uwzględniając, że ja tej pomocy już nie
chcę i nie potrzebuję, ani nie oferując żadnych konkretnych warunków
współpracy, chyba że miało być tym stawianie wymagań, co powinienem
zamieścić na profilu projektu, który znam jeśli nie lepiej, to znacznie
świeżej niż pani. Pani otrzymuje za to wynagrodzenie, proszę sobie na to
zapracować, tym bardziej, że jak dotąd nie wykazała pani najmniejszej
inicjatywy w promowaniu profilu Wikiźródeł.
Nie widzę możliwości współpracy z nieuczciwie zagrywającymi osobami. Byłem
gotów zrezygnować ze swojej pracy, oddać 250 czytelników i obserwatorów,
przekierować ich na nowy profil. Wolała pani nieuczciwie ukraść prowadzenie
profilu. Wobec powyższego zdecydowałem o usunięciu mojej pracy. Swoimi
rękoma nie będę podpisywał się pod nieuczciwością i kradzieżą. Życzę miłej
pracy i owocnego wynagrodzenia. Od zera pani nie zaczyna. Nie życzę sobie,
by w dalszym ciągu wykorzystywać nazwę dwukrotnie przeprowadzonego
wydarzenia "Wielki Tydzień Światowego Dnia Książki i Praw Autorkich".
Pomysł, nazwa, organizacja i prowadzenie tego jest moim pomysłem i moją
pracą nie udostępnioną na wolnej licencji. Jak to będzie w rzeczywistości z
moim życzeniem? Nietrudno zgadnąć.
Tommy Jantarek