----- Original Message ----- From: "Tomasz Ganicz".
W sumie - nie widzę nic oburzającego w tym - że instytut naukowy chwali
się tym, że ma > swój wpis w Wikipedii.
Tenże "instytut naukowy" nie chwali się, że ma swój wpis w Wikipedii, ale potraktował Wikipedię jako jeszcze jedno darmowe miejsce promocji, na równi z Facebookiem. Na swojej stronie też mają "znajdziesz nas na": Facebooku, YouTube, MySpace i... Wikipedii.
Jakby nie patrzeć - pracownicy takich instytutów toć przecie potencjalni bardzo pożądani nowi edytorzy Wikipedii
Tacy z działów promocji też? Którzy nie widzą różnicy między encyklopedią a serwisem społecznościowym?
Dużo trudniej jest z pracownikami działów PR różnych firm, co do których nie ma wątpliwości, że zrobią tylko to co im szef karze i jak nie zrobią to mają kłopoty - więc są agresywni i napastliwi.
A czym się tu różni prywatna firma od tej naukowej placówki? Czy osoby, które napisały ten panegiryk połączony z ofertą handlową wniosły jakikolwiek inny wkład do Wikipedii? I czy też przypadkiem nie robiły tego dlatego, że im szef kazał? Z ciekawości przejrzałam hasła związane z firmą, w której ja pracuję - tylko cztery na jedenaście mogły zostać napisane przez osoby z tej firmy (jedna się pośrednio sama do tego przyznała, jedna miała nick ze znanym mi nazwiskiem, siedem przypadków poza takimi podejrzeniami). Żadne z tych haseł nie miało promocyjnej formy. Skądinąd wiem, że "szef każe" niektórym, nazwijmy to działom zaistnieć tu i ówdzie w necie, ale jakoś wykorzystywanie Wikipedii w tym celu mu do głowy nie wpadło - może dlatego, że sam wie, czym jest encyklopedia, może dlatego, że ktoś mu to potrafił wyperswadować?
Hasła o wydziałach UW robi hurtowo i na jedno kopyto uniwersytecki dział promocji, któremu jakoś do głowy nie przyjdzie, by napisać choć krótki rys historyczny - jedyne w miarę przyzwoite to te, które zostały napisane przez wikipedystów. Na korzyść mozna im zapisać to, że przynajmniej nie piszą, że świadczą usługi w zakresie.
Wikipedia jest wykorzystywana jako narzędzie promocji nie tylko przez jakieś małe firemki, ale przez całkiem poważne, wydawałoby się, przedsiębiorstwa i instytucje. Nie jest to specjalnie szkodliwe, gdy powstają w ten sposób jakieś w miarę przyzwoite stuby, ale nie można IMO dopuszczać do tego, by stała się miejscem na reklamy.
Gytha