Peter Domaradzki pisze:
Po pierwsze: wraz z przyznaniem funkcji ''redaktora'' system traci wrażliwość, czyli moje poprawki po oznaczeniu przyjmowane są jako dobre. Czy tak być powinno? A może nagle odbiła mi palma i stałem sie z dnia na dzień trollem i będę szkodził?
A co zmieni, jeśli to nie będzie automatyczne? Jeśli jestem trollem, to swoje poprawki oznaczę jako przejrzane zaraz po edycji. Żeby sie zabezpieczyć przed takimi problemami należałoby całkowicie odebrać możliwość "przeglądania" po własnych edycjach.
Po drugie: zasadą podstawową winno być trzymanie wszystkich (albo przynajmniej ważniejszych) swoich artów w obserwowanych, co daje gwarancję, że nikt tam nic nie poknoci.
Sensowna rada, popieram. Z tym, że też gwarancji nie daje - ja mam ponad 10 tys. haseł, bo zajmuję się redakcją i do tego wiedza merytoryczna nie jest specjalnie potrzebna, i oczywiście nie dam rady kontrolować tego wszystkiego dokładnie.
Po trzecie: naszym obowiązkiem jest czytać przeglądane hasła. Ja robię tak: otwieram, czytam dokładnie, staram się rozpoznać IMHO czy wszystko jest OK i wtedy oznaczam, lub nie oznaczam. Nie otwieram haseł z
Też się zgadzam, że trzeba przeczytać od początku do końca (bez wnikania w treść). Tylko nadal uważam, że wersje przejrzane są tylko do przeglądania widocznych wandalizmów technicznych, a do merytorycznych potrzebujemy wersji zweryfikowanych.
Nikt na razie nie wykazał, że się mylę tak ujmując system oznaczeń, a tym bardziej nie zbił mojego argumentu, że traktując wersje przejrzane jak zweryfikowane tracimy czas na bieżące przepuszczanie dobrych poprawek, co może zniechęcać do edycji.
Po czwarte i ostatnie: wersja przejrzane to taki ersatz bez żadnego znaczenia, dopiero wersja zweryfikowane (czy jakbyśmy to nazwali) ma sens. Encyklopedia staje się encyklopedią, gdy hasło zostało przejrzane, zweryfikowane i udostępnione do edytowania jedynie specjalistom w danej dziedzinie.
Rany julek, kolejny totalista - albo hasło jest idealne, albo do niczego; żadnych półśrodków i subtelności... =/ To najlepiej wprowadźmy tylko hasła na medal, potwierdzone przez specjalistów uniwersyteckich, a resztę ukryjmy jako robocze. Po co nam dobre artykuły? Po co tylko zweryfikowane? Jakość albo muerte!
Czy naprawdę aż tak nie widać logiki systemu stopniowania kontroli? Ma w niej miejsce zarówno wstępna kontrola czy ktoś nie napisał "Zośka jest gupia", jak i szczegółowa kontrola sensu. Tylko pamiętajmy, że: 1. Idealna jakość nie istnieje 2. Zawsze można się do niej zbliżać 3. W związku z tym dowolną ilość wysiłków można ładować w dopracowywanie detali i stracić na to wszystkie siły 4. CBDO - Nupedia nie żyje, bo próbowała przeznaczyć na kontrolę więcej sił, niż miała
Wprowadzajmy więc kontrolę, ale powoli, żeby nie doprowadzić do niewydolności z powodu perfekcjonizmu. Żeby projekt żył, musi zachowywać równowagę między staraniem o jakość i dbaniem o ilość. Chyba, że kogoś zadowala 24 wspaniałe artykuły jako ostateczny nasz cel? Ale w takim razie dlaczego dopuszczać innych, i to niecertyfikowanych edytorów? Lepiej robić bezkompromisowo samodzielnie, albo powtórzyć Nupedię, nie?
Powiedzmy sobie wyraźnie: nie jesteśmy w stanie zapanować dokładnie nad jakością pół miliona artykułów. Wobec tego stosujmy poziomy filtrowania - na razie dostaliśmy do ręki narzędzie do filtrowania wstępnego i korzystajmy z niego do odcedzania najgrubszych śmieci, a nie dyskredytujmy ("ersatz" - tymczasem ono niczego nie zastępuje, więc to żaden ersatz) albo obciążajmy je dodatkowymi funkcjami, do jakich nie zostało przeznaczone.
Równie dobrze możemy szorować korytarz szczoteczkami do zębów - przecież zwykła szczotka nie zapewnia czystości. A przecież można zastosować system - najpierw grubsze śmieci zbieramy zwykłą szczotką, a potem szczotką z płynem do mycia, a potem ew. wypolerujmy pastą do podłóg, żeby się błyszczało. Czy to naprawdę brzmi głupio? I czy to znaczy, że zwykła szczotka naprawdę nie ma w ogóle sensu tylko dlatego, że po niej nie zostaje idealny porządek?
Mam niejasne przeczucie, że po tej naszej akcji wrócimy do czasów, kiedy trzeba będzie walczyć od nowa z radosną twórczością wandali, trolli i tych szlachetnych PT Wikipedystów, którym zdaje się, że coś wiedzą, a w rzeczywistości nie wiedzą nic, ale korzystając z przywileju 500 edycji wypisują bzdury.
A ja mam zupełnie jasne przekonanie, że jeśli zaczniemy utożsamiać przejrzane=zweryfikowane=idealne, to zwariujemy z przewrażliwienia. Byle niedoskonałość spowoduje, że będziemy się przejmować, że "wszystko na nic - przez ten http://pl.wikipedia.org/wiki/Brudny_widelec !".
Jeśli jednak unikniemy tego ekstremizmu, to będziemy wiedzieli co właściwie zostało sprawdzone i w związku z tym jaki przybliżony poziom ogólnej jakości reprezentuje dane hasło. Walczyć o jakość trzeba cały czas, żadna cudowna metoda nas od tego nie uchroni, ale róbmy to z głową, a nie ze strachu.