Użytkownik picus-viridis napisał:
Druga sprawa to wymiana źródeł
Miałbym w związku z tą drugą sprawą pytanie, czy nie wiąże się z tym jakiś problem z prawami autorskimi (zdaje się że na de kiedyś była podnoszona ta kwestia, ale nie mogę teraz znaleźć linka). Myślę o tego typu wymianie źródeł, jak wysłanie mailem artykułu w pdfie albo zeskanowanego rozdziału w książce.
To chyba podpada pod dozwolony użytek w sensie polskiego PA - Gytha nie tak dawno pisała o tym gdzieś w kawiarence.
Tzn tu: http://pl.wikipedia.org/wiki/Wikipedia:Kawiarenka/Wikipedy%C5%9Bci#Pro.C5.9B...
A propos praw autorskich - korzystanie z "WP:Biblioteki" owszem oparte jest na dozwolonym użytku, ale w obrębie tzw. "własnego użytku osobistego". Wprawdzie wbrew swej nazwie użytek osobisty nie dotyczy samego tylko właściciela książki, ale również kręgu osób pozostających z nim "w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego".
Tu są dwa problemy: 1. Dla "własnego użytku" można książkę nawet w całości zeskanować lub skserować. Można jednak przy tym korzystać jedynie z "pojedynczych egzemplarzy". Nie można więc książki (jej części) zwielokrotniać (kserować, skanować i rozsyłać) tak, aby to zostało uznane za omijanie zakupu kolejnego egzemplarza książki i tym samym naruszenie majątkowych interesów autora (wydawcy).
2. Zakres osób, które mogą skorzystać z tej postaci licencji będzie stwarzać dla wikipedystów problemy. Poza szczególnymi przypadkami - pokrewieństwem i powinowactwem, możemy się oprzeć jedynie na "stosunkach towarzyskich". Tych z nas którzy znają się osobiście, uczestniczą w konferencjach i innych spotkaniach WP/WM, mailują, ircują, itp. można by uznać za pozostających w stosunku towarzyskim, jeśli choć czasami rozmawiają o tematach pozawikipedyjnych. To jednak nie obejmie wszystkich wikipedystów. Trudno bowiem przyjąć, że dwie osoby pozostają w relacji towarzyskiej tylko dlatego, że obie są wikipedystami. Nawet gdybyśmy próbowali kwalifikować je do węższych grup wikipedystów jak użytkownicy posiadający konta, redaktorzy, administratorzy, itp. Na marginesie, w wielu miejscach podkreślano, robił to również KA (a więc i 'mea culpa'), że uczestnictwo w projekcie nie ma służyć zawieraniu znajomości. Może trzeba będzie spojrzeć na to z innej strony :)
W skrócie: jako właściciel książki mogę ją sprzedać, zamienić, podarować, wyrzucić, zniszczyć, ale nie mogę ani odpłatnie wynająć ani nieodpłatnie użyczyć osobie, która nie należy do mojego "kręgu osobistego" :(
Inne formy licencji, które przewiduje dozwolony użytek, np. właśnie dla bibliotek, ośrodków informacyjnych lub dokumentacyjnych, instytucji naukowych lub oświatowych, w grę na razie nie wchodzą, bo wymagają istnienia jakiejś "instytucji" - choćby prywatnej (Stowarzyszeniowej), która byłaby dysponentem owych książek.
Szczerze mówiąc nie chcę rozwalać pomysłu Wikibiblioteki, ale w oparciu o to co wyżej napisałem, nie widzę prostego sposobu, aby ona funkcjonowała zgodnie z polskim prawem między wszystkimi wikipedystami. (Piszę: "zgodnie z polskim prawem", ale przypuszczam, że rozwiązania innych krajów europejskich są podobne. USA być może też.)
Pozdrawiam, Eteru
- Zakres osób, które mogą skorzystać z tej postaci licencji będzie
stwarzać dla wikipedystów problemy. Poza szczególnymi przypadkami - pokrewieństwem i powinowactwem, możemy się oprzeć jedynie na "stosunkach towarzyskich". Tych z nas którzy znają się osobiście, uczestniczą w konferencjach i innych spotkaniach WP/WM, mailują, ircują, itp. można by uznać za pozostających w stosunku towarzyskim, jeśli choć czasami rozmawiają o tematach pozawikipedyjnych. To jednak nie obejmie wszystkich wikipedystów. Trudno bowiem przyjąć, że dwie osoby pozostają w relacji towarzyskiej tylko dlatego, że obie są wikipedystami.
Mogą rozmawiać ze sobą na GG, mailowo - tego się nie da jakoś uchwycić, udowodnić. Można z każdym pogadać o pogodzie, a potem przesłać mu skan książki :) I tak to zrobimy w stosunku do osób, którym ufamy, bo wiemy, ze nasz czas na przesłanie nie pójdzie na marne, a takie zaufanie generowane jest nie tylko przez merytorykę, choć może być. Stosunki towarzyskie w zakładzie pracy mogą się opierać o dyskusje na temat przedmiotu pracy - dwóch fanów Opla, pracujących w zakładach Opla, gadających o Oplu jest w stosunkach towarzyskich :) Fascynujemy się nie tylko wiki, ale i merytorycznymi kwestiami - historia, biologią itd.
przykuta
Użytkownik Przykuta napisał:
Mogą rozmawiać ze sobą na GG, mailowo - tego się nie da jakoś uchwycić, udowodnić. Można z każdym pogadać o pogodzie, a potem przesłać mu skan książki :) I tak to zrobimy w stosunku do osób, którym ufamy, bo wiemy, ze nasz czas na przesłanie nie pójdzie na marne, a takie zaufanie generowane jest nie tylko przez merytorykę, choć może być. Stosunki towarzyskie w zakładzie pracy mogą się opierać o dyskusje na temat przedmiotu pracy - dwóch fanów Opla, pracujących w zakładach Opla, gadających o Oplu jest w stosunkach towarzyskich :) Fascynujemy się nie tylko wiki, ale i merytorycznymi kwestiami - historia, biologią itd.
przykuta
Masz rację, że w praktyce byłyby trudności w udowodnieniu, że ktoś wyszedł poza "własny użytek osobisty" użyczając książki osobie spoza "kręgu osobistego". Tylko, że to już nie jest pytanie z serii, czy postępujemy zgodnie z prawem, ale pytanie, czy dadzą radę nam udowodnić postępowanie z prawem niezgodne.
Rozumiem oczywiście cel Twojej próby interpretacyjnej, ale jest ona chyba nazbyt ... towarzysko otwarta ;)
trzy powody dlaczego: - dozwolony użytek w ogóle jest wyjątkiem od ochrony majątkowych praw autorskich. Jak to z wyjątkami bywa - nie powinno się ich interpretować rozszerzająco.
- pojęcie relacji towarzyskich zakłada pewną nieprzypadkowość, intensywność, powtarzalność (podtrzymywanie relacji).
- na poziomie "filozofii WP" - jeżeli w jednym miejscu podkreślamy, że uczestnictwo w projekcie nie ma na celu zawierania znajomości, a w drugim próbujemy przekonać, że nawiązywanie stosunków towarzyskich jest niemal automatyczne, to wprawdzie nie jest to z sobą sprzeczne, ale jednak niespójne. Niespójne na tyle, że ktoś (sąd?) mógłby się zastanawiać: "oni chcą stosować ustawę, czy ją omijać?"
Reasumując, "stosunki towarzyskie" mogą się tłumaczyć między aktywnymi, znającymi się użytkownikami. To na co chciałem zwrócić uwagę to to, że w oparciu o licencję własnego użytku osobistego nie da się zbudować ogólnego systemu korzystania z książek między wszelkimi wikipedystami. A innej licencji, która by tu pasowała i dawała takie możliwości póki co niestety nie widzę.
Eteru
Rozumiem oczywiście cel Twojej próby interpretacyjnej, ale jest ona chyba nazbyt ... towarzysko otwarta ;)
trzy powody dlaczego:
- dozwolony użytek w ogóle jest wyjątkiem od ochrony majątkowych praw
autorskich. Jak to z wyjątkami bywa - nie powinno się ich interpretować rozszerzająco.
zgadza się
- pojęcie relacji towarzyskich zakłada pewną nieprzypadkowość,
intensywność, powtarzalność (podtrzymywanie relacji).
liczbę interakcji można podać w diffach - one są akurat bardzo intensywne
- na poziomie "filozofii WP" - jeżeli w jednym miejscu podkreślamy, że
uczestnictwo w projekcie nie ma na celu zawierania znajomości, a w drugim próbujemy przekonać, że nawiązywanie stosunków towarzyskich jest niemal automatyczne, to wprawdzie nie jest to z sobą sprzeczne, ale jednak niespójne. Niespójne na tyle, że ktoś (sąd?) mógłby się zastanawiać: "oni chcą stosować ustawę, czy ją omijać?"
zawieranie znajomości nigdy nie jest celowe - celowe jest tworzenie organizacji, grupy wtórnej, grupa towarzyska jest spontaniczną grupą nieformalną, która jak najbardziej pojawia się w ramach zorganizowanych struktur.
Reasumując, "stosunki towarzyskie" mogą się tłumaczyć między aktywnymi, znającymi się użytkownikami. To na co chciałem zwrócić uwagę to to, że w oparciu o licencję własnego użytku osobistego nie da się zbudować ogólnego systemu korzystania z książek między wszelkimi wikipedystami.
Między wszelkimi nie - ja bym tego nie instytucjonalizował :) Mamy bibliotekę, każdy ma książki - każdy kolegę może spontanicznie poprosić o książkę lub jej kopię. Kwestia jest - jak to zrobić, by tego nie zapisywać, by nikt się nie przyczepił, że do czegoś zachęcamy. Tak?
przykuta
P.S. i tak mam rozjechany skaner, więc co najwyżej bym komuś książkę pożyczył. A jak się ksiązki nie da wypożyczyć, to zawsze jest jeszcze Wikikonkurs i podstrona z zamówieniami na książki w bibliotece.
Paweł Filipek pisze:
Użytkownik Przykuta napisał:
Mogą rozmawiać ze sobą na GG, mailowo - tego się nie da jakoś uchwycić, udowodnić. Można z każdym pogadać o pogodzie, a potem przesłać mu skan książki :) I tak to zrobimy w stosunku do osób, którym ufamy, bo wiemy, ze nasz czas na przesłanie nie pójdzie na marne, a takie zaufanie generowane jest nie tylko przez merytorykę, choć może być. Stosunki towarzyskie w zakładzie pracy mogą się opierać o dyskusje na temat przedmiotu pracy - dwóch fanów Opla, pracujących w zakładach Opla, gadających o Oplu jest w stosunkach towarzyskich :) Fascynujemy się nie tylko wiki, ale i merytorycznymi kwestiami - historia, biologią itd.
przykuta
Masz rację, że w praktyce byłyby trudności w udowodnieniu, że ktoś wyszedł poza "własny użytek osobisty" użyczając książki osobie spoza "kręgu osobistego". Tylko, że to już nie jest pytanie z serii, czy postępujemy zgodnie z prawem, ale pytanie, czy dadzą radę nam udowodnić postępowanie z prawem niezgodne.
Rozumiem oczywiście cel Twojej próby interpretacyjnej, ale jest ona chyba nazbyt ... towarzysko otwarta ;)
trzy powody dlaczego:
- dozwolony użytek w ogóle jest wyjątkiem od ochrony majątkowych praw
autorskich. Jak to z wyjątkami bywa - nie powinno się ich interpretować rozszerzająco.
- pojęcie relacji towarzyskich zakłada pewną nieprzypadkowość,
intensywność, powtarzalność (podtrzymywanie relacji).
- na poziomie "filozofii WP" - jeżeli w jednym miejscu podkreślamy, że
uczestnictwo w projekcie nie ma na celu zawierania znajomości, a w drugim próbujemy przekonać, że nawiązywanie stosunków towarzyskich jest niemal automatyczne, to wprawdzie nie jest to z sobą sprzeczne, ale jednak niespójne. Niespójne na tyle, że ktoś (sąd?) mógłby się zastanawiać: "oni chcą stosować ustawę, czy ją omijać?"
Reasumując, "stosunki towarzyskie" mogą się tłumaczyć między aktywnymi, znającymi się użytkownikami. To na co chciałem zwrócić uwagę to to, że w oparciu o licencję własnego użytku osobistego nie da się zbudować ogólnego systemu korzystania z książek między wszelkimi wikipedystami. A innej licencji, która by tu pasowała i dawała takie możliwości póki co niestety nie widzę.
Eteru
No cóż, myślę że dopadło nas typowo polskie wylewanie dziecka z kąpielą. Każdy kto zakupił książkę staje sie właścicielem tego konkretnego egzemplarza i ma prawo ten egzemplarz pożyczyć. Na tym założeniu funkcjonują biblioteki. Skoro tak, to ja posiadam książkę x i pożyczam ją wikipedyście:y oczywiście nieodpłatnie. Cóż w tym nagannego, każdy w życiu pożyczał ksiązki od znajomych, z biblioteki szkolnej, wojewódzkiej, uczelnianej a nawet na wczasach w ośrodku wczasowym, czy w szpitalu z biblioteki szpitalnej. Dla lubujących podpierać się prawem we wszystkich poczynaniach proponuję ustalić na jakiej zasadzie funkcjonują biblioteki. Dla miłosników komputeryzacji - mamy sieci rozsiane możemy mieć bibliotekę rozsianą. Coś nowego nie znaczy nagannego.
Grzegorz "The boss" Zaleski
Eteru, bardzo dziękuję za Twoje cenne uwagi. Miałem podobne możliwości i liczyłem na to, że dyskusja pójdzie w tym kierunku również.
Moim zdaniem przekazywanie sobie informacji ze źródeł na zasadzie "sprawdź czy to jest w tej a tej książce i dodaj przypis" w żadnym razie nie powinno nikogo niepokoić, a rzeczy typu skany, ksero, powinny iść na priv
Filip
Użytkownik tipp napisał:
No cóż, myślę że dopadło nas typowo polskie wylewanie dziecka z kąpielą. Każdy kto zakupił książkę staje sie właścicielem tego konkretnego egzemplarza i ma prawo ten egzemplarz pożyczyć.
No właśnie próbowałem pokazać, że to tak nie działa. Stajesz się właścicielem książki jako rzeczy ruchomej i jedynie nośnika treści objętych prawami autorskimi a nie samych praw na dobrach niematerialnych. W zakresie dysponowania nimi masz te prawa, jakie przyznaje Ci ustawa o prawie autorskim. Dlatego zgodnie z prawem cywilnym możesz przenieść własność (sprzedać, zamienić, podarować książkę) lub się jej zrzec (wyrzucić, zniszczyć książkę), ale zgodnie z prawem na dobrach niematerialnym użyczać ją możesz - w kręgu osób pozostających w związku osobistym, o którym pisałem.
(...) Na tym założeniu funkcjonują biblioteki.
Sorry, ale znowu to nie tak. Biblioteki funkcjonują w oparciu o odrębną ustawową licencję, która ich dotyczy - zob. art. 28 ustawy. Biblioteki mogą więc wypożyczać książki nie dlatego, że są ich właścicielami, ale dlatego, że na to wyraźnie pozwala im ustawa.
Eteru
ale zgodnie z prawem na dobrach niematerialnym użyczać ją możesz - w kręgu osób pozostających w związku osobistym, o którym pisałem.
użyczać książkę możesz komu Ci się podoba. W końcu to Twoja książka. Zasada jest taka, że z jednego "egzemplarza" książki korzystać może jedna osoba. Czyli jak sobie skserujesz całą książkę, to pożyczając komuś oryginał musisz także pożyczyć skserowaną kopię.
Pozdrawiam Matekm
W dniu 9 lipca 2009 00:53 użytkownik Robert Matusewicz matekm@gmail.com napisał:
ale zgodnie z prawem na dobrach niematerialnym użyczać ją możesz - w kręgu osób pozostających w związku osobistym, o którym pisałem.
użyczać książkę możesz komu Ci się podoba. W końcu to Twoja książka. Zasada jest taka, że z jednego "egzemplarza" książki korzystać może jedna osoba. Czyli jak sobie skserujesz całą książkę, to pożyczając komuś oryginał musisz także pożyczyć skserowaną kopię.
Jeśli przez "użyczenie" rozumiesz sytuację, że komuś dajesz Twój egzemplarz książki w posiadanie to się zgadza. Nie możesz jednak obcemu książki pożyczyć. Eteru ma rację, że tak stanowi prawo - choć jest w tym zakresie dość idiotyczne. Na pewno jakbyś zacząć masowo pożyczać obcym nie mając statusu biblioteki to łamiesz prawo. Przy okazji pytanie - jak stać się oficjalnie biblioteką? Może np: załóżmy sobie bibliotekę oficjalnie przy Stowarzyszeniu Wikimedia Polska i będziemy mogli wtedy wypożyczać książki i robić ich ksera a nawet skany - rzecz jasna tylko do osobistego i naukowo/edukacyjnego użytku czytelników takiej biblioteki :-) Podejrzewam jednak, że biblioteka musi mieć jakieś "znamiona biblioteczności" - np: jakiś księgozbiór zgromadzony w jednym miejscu oraz katalog i rejestr wypożyczeń. Warto by to jednak sprawdzić.
Wracając do "użyczania" obcym. Możesz mu jednak książkę sprzedać, a potem on może odsprzedać to Tobie po takiej samej cenie (np: za symboliczną złotówkę) :-) Możesz też z taką obcą osobą się zawsze "zestosunkować towarzysko" :-) Np: wymienić z nim/nią ze dwa maile o pogodzie i ulubionej muzyce, wpisać do listy znajomych w naszej klasie, facebooku, czy też do listy przyjaciół w jabberze czy gg. Pamiętam, że jakiś serwis wymiany czegoś tam ma w regulaminie napisane, że jest tylko dla kręgu przyjaciół, a żeby stać się "przyjacielem" trzeba się zarejestrować, zgłosić chęć "zaprzyjaźnienia się" i zostać zaakceptowanym do kręgu "przyjaciół" przez "przyjaciela-admina" :-)
"Art. 23. 1. Bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego. Przepis ten nie upoważnia do budowania według cudzego utworu architektonicznego i architektonicznourbanistycznego oraz do korzystania z elektronicznych baz danych spełniających cechy utworu, chyba że dotyczy to własnego użytku naukowego niezwiązanego z celem zarobkowym. 2. Zakres własnego użytku osobistego obejmuje korzystanie z pojedynczych egzemplarzy utworów przez krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego."
Użytkownik Tomasz Ganicz napisał:
(...) Przy okazji pytanie - jak stać się oficjalnie biblioteką? Może np: załóżmy sobie bibliotekę oficjalnie przy Stowarzyszeniu Wikimedia Polska i będziemy mogli wtedy wypożyczać książki i robić ich ksera a nawet skany - rzecz jasna tylko do osobistego i naukowo/edukacyjnego użytku czytelników takiej biblioteki :-) Podejrzewam jednak, że biblioteka musi mieć jakieś "znamiona biblioteczności" - np: jakiś księgozbiór zgromadzony w jednym miejscu oraz katalog i rejestr wypożyczeń. Warto by to jednak sprawdzić.
Jest ustawa o bibliotekach z 1997 r. Trzeba by to przejrzeć. Co do "znamion biblioteczności" - biblioteka założona może być przez każdego - a więc i Stowarzyszenie. Najważniejszy chyba byłby tu jej statut, który by przewidywał, że do jej zadań należy gromadzenie zbiorów i nieodpłatne wypożyczanie książek wcześniej "rozpowszechnionych" (to pojęcie szersze od "opublikowanych"; a contrario nawet biblioteki nie mogą wypożyczać dzieł wcześniej nie rozpowszechnionych - ale to zagadnienie marginalne zwłaszcza z punktu widzenia wikipedyjnych zasad weryfikowalności).
Wracając do "użyczania" obcym. Możesz mu jednak książkę sprzedać, a potem on może odsprzedać to Tobie po takiej samej cenie (np: za symboliczną złotówkę) :-)
Przez chwilę też mi to przeszło przez głowę. Ale tylko przez chwilę ;) Czemu? Zgoda, możesz "sprzedać" książkę a potem ją "odkupić". Podobnie jak możesz "darować" książkę, a potem obdarowany może "darować" Ci ją z powrotem. Tyle, że jest tu haczyk - zgodnie z prawem nie możecie się co do tego umówić, tzn. co do sprzedaży i odkupienia lub darowizny i zwrotu. Taka umowa - zgodnie z kodeksem cywilnym - byłaby ex lege nieważna - jako mająca na celu obejście ustawy. Jedynym ze skutków byłaby wtedy niemożność prawnego wyegzekwowania odsprzedaży lub zwrotnego podarowania książki. Zawsze byłoby więc pewne ryzyko, że cenne dzieło może do pierwotnego właściciela nie wrócić i nic nie będzie mógł na to poradzić. A środków pozaprawnych nie będę doradzał :)
Eteru
Jest ustawa o bibliotekach z 1997 r. Trzeba by to przejrzeć. Co do "znamion biblioteczności" - biblioteka założona może być przez każdego - a więc i Stowarzyszenie. Najważniejszy chyba byłby tu jej statut, który by przewidywał, że do jej zadań należy gromadzenie zbiorów i nieodpłatne wypożyczanie książek wcześniej "rozpowszechnionych" (to pojęcie szersze od "opublikowanych"; a contrario nawet biblioteki nie mogą wypożyczać dzieł wcześniej nie rozpowszechnionych - ale to zagadnienie marginalne zwłaszcza z punktu widzenia wikipedyjnych zasad weryfikowalności).
Chwilkę, ale jak to wszystko miałoby działać? W tej chwili WP:Biblioteka to lista książek, którymi pochwalili się niektórzy wikipedyści. Można do nich napisać, żeby coś w nich sprawdzili, choć mało kto z tego korzysta. I do tego żadne sprawdzanie ustaw nie jest chyba potrzebne.
A teraz ma się coś zmienić? No dobrze, mam trochę wartościowych książek. Mam je przekazać Stowarzyszeniu i będą one składowane w jakimś miejscu w Polsce, gdzie będą jeździć wikipedyści? Bez sensu. Będą zeskanowane, a skany nieodpłatnie udostępniane przez sieć? Jest już books.google.com. Będę wysyłał książkę pocztą, żeby ktoś mógł coś w niej sprawdzić i mi odesłać? To już lepiej tak jak teraz, niech napisze o co mu chodzi, to sprawdzę.
Sorry, ale nie rozumiem idei. Olaf
W dniu 9 lipca 2009 11:16 użytkownik Olaf Matyja olafmat@gmail.com napisał:
Chwilkę, ale jak to wszystko miałoby działać? W tej chwili WP:Biblioteka to lista książek, którymi pochwalili się niektórzy wikipedyści. Można do nich napisać, żeby coś w nich sprawdzili, choć mało kto z tego korzysta. I do tego żadne sprawdzanie ustaw nie jest chyba potrzebne.
właśnie to, i tak ma pozostać. chciałem żeby WP:Biblioteka była popularniejsza i żeby korzystało z niej jak najwięcej osób.
Filip
Użytkownik Olaf Matyja napisał:
Chwilkę, ale jak to wszystko miałoby działać?
[...]
A teraz ma się coś zmienić? No dobrze, mam trochę wartościowych książek. Mam je przekazać Stowarzyszeniu i będą one składowane w jakimś miejscu w Polsce, gdzie będą jeździć wikipedyści? Bez sensu.
Ja pytanie Polimerka o możliwość zorganizowania biblioteki przy Stowarzyszeniu przyjmuję jako pomysł nie zamiast [[WP:Biblioteka]], ale obok. Jedno nie wyklucza drugiego, bo każda z bibliotek (WP:Biblioteka i ew. biblioteka przy Stow. WM PL) działać miałaby na innej, niezależnej od siebie licencji. Miałyby się uzupełniać, a nie wygryzać :)
Będą zeskanowane, a skany nieodpłatnie udostępniane przez sieć?
No tego niestety nie da się zrobić na gruncie polskiej ustawy o prawie autorskim.
Eteru
Użytkownik Robert Matusewicz napisał:
ale zgodnie z prawem na dobrach niematerialnym użyczać ją możesz - w kręgu osób pozostających w związku osobistym, o którym pisałem.
użyczać książkę możesz komu Ci się podoba.
Przepraszam, ale mówisz to w oparciu o znajomość ustawy?, czy w oparciu o swoją głęboką wiarę, że powinno być właśnie tak, jak uważasz?
Nie chcę się powtarzać w kółko, bo w sumie pisałem już trzy razy, dlaczego tak nie jest. Ustawa stanowi: "Zakres własnego użytku osobistego obejmuje korzystanie z pojedynczych egzemplarzy utworów przez krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego" (art. 23 ust. 2).
Co do tego postanowienia mogą owszem pojawiać się spory interpretacyjne tak jak np. między Przykutą i mną co do "stosunku towarzyskiego", ale chyba w swej podstawowej treści zdanie to jest zrozumiałe? Wynika z niego, że korzystając z licencji "do własnego użytku osobistego" NIE możesz "użyczać książki komu Ci się podoba". Ustawa ma moc prawa powszechnie obowiązującego, niezgodna z nią opinia poszczególnych osób - nie. Można wprawdzie uparcie nie dostrzegać tego, co mówi ustawa, ale [[Ignorantia legis non excusat]].
Eteru
W dniu 9 lipca 2009 01:18 użytkownik Paweł Filipek eteru@o2.pl napisał:
Co do tego postanowienia mogą owszem pojawiać się spory interpretacyjne tak jak np. między Przykutą i mną co do "stosunku towarzyskiego", ale chyba w swej podstawowej treści zdanie to jest zrozumiałe? Wynika z niego, że korzystając z licencji "do własnego użytku osobistego" NIE możesz "użyczać książki komu Ci się podoba".
Owszem, tak stanowi ustawa. Na szczęście istnieje zawsze możliwość nawiązania z każdym stosunku towarzyskiego i to co więcej mogę nawiązać taki stosunek z każdym z kim mi się spodoba, pod warunkiem, że ten ktoś to zaakceptuje. W sumie sprowadza się to do pytania, czy istnieje jakaś oficjalna definicja ustawowa "stosunku towarzyskiego" ?
Użytkownik Tomasz Ganicz napisał:
W dniu 9 lipca 2009 01:18 użytkownik Paweł Filipek eteru@o2.pl napisał:
Co do tego postanowienia mogą owszem pojawiać się spory interpretacyjne tak jak np. między Przykutą i mną co do "stosunku towarzyskiego", ale chyba w swej podstawowej treści zdanie to jest zrozumiałe? Wynika z niego, że korzystając z licencji "do własnego użytku osobistego" NIE możesz "użyczać książki komu Ci się podoba".
Owszem, tak stanowi ustawa. Na szczęście istnieje zawsze możliwość nawiązania z każdym stosunku towarzyskiego i to co więcej mogę nawiązać taki stosunek z każdym z kim mi się spodoba, pod warunkiem, że ten ktoś to zaakceptuje. W sumie sprowadza się to do pytania, czy istnieje jakaś oficjalna definicja ustawowa "stosunku towarzyskiego" ?
Nie, nie ma definicji legalnej "stosunku towarzyskiego", orzecznictwo na ten temat też nie jest chyba ustalone. Trzeba się odwoływać do zwykłego języka. W odpowiedzi na mail Przykuty próbowałem wskazać, że nie jest to jednak pojęcia-guma, pod które da się wstawić cokolwiek. Poza ograniczeniami dowolności interpretacji językowej dodatkową barierą będzie ustawowa klauzula ograniczająca: "Dozwolony użytek nie może naruszać normalnego korzystania z utworu lub godzić w słuszne interesy twórcy" (art. 35 ustawy). A "słuszne interesy twórcy" to m.in. jego dochody. Jedną z konsekwencji tej klauzuli jest - mówiąc po ludzku - to, że nie można przyjmować takiej interpretacji, aby ucierpiały dochody autora (wydawcy, itd.).
Kończąc i pamiętając, że dozwolony użytek i tak już jest traktowany jako wyjątek od zasady, jestem ostrożny co do zbyt szerokiego definiowania "stosunków towarzyskich".
Eteru
Owszem, tak stanowi ustawa. Na szczęście istnieje zawsze możliwość nawiązania z każdym stosunku towarzyskiego i to co więcej mogę nawiązać taki stosunek z każdym z kim mi się spodoba, pod warunkiem, że ten ktoś to zaakceptuje. W sumie sprowadza się to do pytania, czy istnieje jakaś oficjalna definicja ustawowa "stosunku towarzyskiego" ?
Nie, nie ma definicji legalnej "stosunku towarzyskiego", orzecznictwo na ten temat też nie jest chyba ustalone. Trzeba się odwoływać do zwykłego języka. W odpowiedzi na mail Przykuty próbowałem wskazać, że nie jest to jednak pojęcia-guma, pod które da się wstawić cokolwiek.
Za równo pojęcie stosunku społecznego (nie wiem jak w prawie), jak i towarzyskości (trudniej) da się zdefiniować. Stosunek towarzyski jest typem stosunku społecznego. Nie mam tez pojęcia na jakie definicje powołują się prawnicy interpretując pojęcia, niestosowane w prawie, ale te pojęcia są definiowane mniej lub bardziej twardo w naukach społecznych. Aczkolwiek - nauki społeczne są... No. Parę lat temu wśród polskich socjologów można było znaleźć opinie i próby teoretycznego wywodzenia, że w sieci nie jest możliwe istnienie społeczności. (Powiedzmy, że nie tuzy to pisały, ale duża względność definiowania... i uznawania definicji)
przykuta
Szczerze mówiąc nie chcę rozwalać pomysłu Wikibiblioteki, ale w oparciu o to co wyżej napisałem, nie widzę prostego sposobu, aby ona funkcjonowała zgodnie z polskim prawem między wszystkimi wikipedystami.
A jak miałoby się do tego "weź mi sprawdź w swojej książce" - to przecież nie jest chyba niezgodne z prawem?
Zureks
- Dla "własnego użytku" można książkę nawet w całości zeskanować lub
skserować. Można jednak przy tym korzystać jedynie z "pojedynczych egzemplarzy". Nie można więc książki (jej części) zwielokrotniać (kserować, skanować i rozsyłać) tak, aby to zostało uznane za omijanie zakupu kolejnego egzemplarza książki i tym samym naruszenie majątkowych interesów autora (wydawcy).
Może to głupio zabrzmi - a jak się to ma do stosunku pracy? Chodzi mi o porównanie. Czy jeśli szef daje pracownikowi książkę, aby na jej podstawie uzupełnił artykuł w publikacji - łamie prawo?
przykuta