o rany...
po raz kolejny się niespodziałem... przyłażę sobie na listę po kilku(nastu?) godzinach niebycia... myślę - będą może ze 3 nowe posty... a tu co? tyle, że czasem w tydzień się by nie uzbierało...
heh... nie wiem, czy ktoś inny też ma takie odczucie (Taw może, sądząc po reakcji), ale po raz kolejny stwierdzam, że mierzi mnie ta wikipolityka... w czasach przed naszą erą ... err... przed wprowadzeniem regulaminu, wybór admina był zgodny z założeniem "no big deal", zdroworozsądkowy, łatwy i w większości przypadków bezbolesny...
teraz, nie dość, że kandydat musi się wykazać dosłownym spełnieniem niekoniecznie rozsądnych warunków (vide: Datrio), to jeszcze musi wyczuć odpowiednio klimat, odpowiadać na wydumane problemy, jakby on miał zarządzać całym projektem, a nie pełnić funkcje głównie porządkowe i na dodatek zastanowić się, czy aby nigdy do tej pory nie pociął się z więcej niż jednym administratorem, bo to najprawdopodobniej storpedowałoby jego kandydaturę...
a z drugiej strony, wciąż pojawiają się głosy rozpaczy, że zbyt mało administratorów, że zbyt łatwo się "uwala" kandydatów, a userów (w tym wandali) przybywa w szybkim tempie ... itp, itd...
i mean, jak się ta paranoiczno-vogońska biurokracja ma do "no big deal" i faktycznych potrzeb? ... sigh...
do tego wszystkiego, cały ten szum wokół administrowania i kandydowania oraz fakt, że efektywnie, w chwili obecnej, administratorem zostać nie jest zbyt łatwo, sprawia, że taka posada zaczyna być postrzegana jako niewiadomojaki zaszczyt - i przypuszczam, że nie tylko przez nowicjuszy, ale też przez tych, którzy tego zaszczytu dostąpią - zgodnie z prawem znanym w psychologii, że im trudniejsze zdobycie czegoś, tym bardziej wartościowe się wydaje... a czasami, mam wrażenie, że to złudzenie ogarnia również weteranów wikipediowej administracji... ale może się mylę...
gdyby nie to, że usiłuję być w miarę apolitycznym userem, to pewnie by mnie ta sytuacja doprowadzała do pasji... ale ponieważ staram się trzymać w miarę z dala od tych tematów i ponieważ, widząc obecne i przeszłe dyskusje na ten temat, nie bardzo czuję, że byłbym w stanie cokolwiek zdziałać w tej kwestii, nie pozostaje mi nic innego niż pokręcić głową i westchnąć... nie bez żalu, bo klimat tego typu nie pozostaje bez wpływu na ogólną kondycję psychiczną ogółu naszej społeczności (vide Dixi, jeśli się nie mylę)...
i jeszcze Taw się obraził ;)... wiem... cyborgi (bez urazy) się nie obrażają, ale trochę to tak wyglądało... chociaż - być może biurokraci tak mają (bez urazy, głównie do TORa tym razem), bo swego czasu oberwało mi się mocno od Silthora za generowanie nadmiarowego ruchu na liście...
ale i tak mnie to rozbawił post Tawa... zwłaszcza że, jak słusznie Beno zauważył, jeden z większych flame'ów na liście był z jego powodu (czuję się trochę winny - w końcu to ja go zacząłem chyba)... szkoda tylko, że z listy znika jedyna prawdopodobnie osoba mająca bardziej konkretną wiedzę na temat bebechów mediawiki...
i tyle...
jeśli ktoś to jeszcze czyta, to chciałbym dodać, że nie jest moim celem polemika z niektórymi postawami - nie chciałbym, żeby np. Beno wziął do siebie uwagę a propos odpowiedniego wyczucia klimatu, czy ktośtam inny (bo nie wiem kto) a propos czepiania się szczegółow (casus Datrio)...
chciałem jedynie pokazać jak to wygląda z mojej strony, czyli ze strony osoby, która niekoniecznie jest zaangażowana w wikipolitykę i dlatego, być może, jest w stanie na to wszystko patrzeć z pewnym dystansem i, mam nadzieję, w miare logicznie...
pozdrawiam, przepraszam za przydługie i potencjalnie bezużyteczne dywagacje i życzę dobrej nocy... ta ta... blueshade.