Licencja CC-by-sa-3.0 wymaga bardzo niewiele, więc tym bardziej boli mnie, ze ktoś takim niewielkim kosztem chce podpisać swoim nazwiskiem czyjeś kilobajty tekstu. Że ktoś tak naprawdę kradnie cudzą pracę, tym bardziej, jeśli jest to koncern medialny krzyczący, że tylko ACTA nas uratuje. Owszem, rajcowało mnie zobaczenie swojego nicka w tej i owej publikacji SWMPL, ale sam edytuję, bo lubię. Lubię coś dodać, poprawić, dopieścić, posprzątać, jak chcecie. Nie lubię jednak, gdy ktoś moją pracę chce sobie przywłaszczyć.
O to, to. Moje teksty i fotki widywałem już setki razy niepodpisane lub podpisane przez kogoś innego. Zareagowałem trzy razy: raz jak mój tekst rąbnął SKOK, drugi raz, jak moją fotkę wziął sobie "Czwarty Wymiar" a ostatnio gdy znalazłem mój tekst w projekcie do którego UE dołożyła 750 tys. zł. Nie chodzi o to, by ścigać blogerów, jak to ostatnio robiła pewna duża spółka, z żałosnym zresztą wynikiem dla jej wizerunku. Ale duzi, bogaci a na dodatek jeszcze sami krzyczący o prawach autorskich i wstawiający wszędzie (C) mogliby świecić przykładem. A jeśli nie świecą, to w przypominaniu że powinni nie widzę nic złego.
Lajsikonik