Pomyślę. A w przykładach zabrakło tak ważnej rzeczy, jak oryginalne brzmienia tytułów utworów. Ja np. poprawiam literówki w bibliografiach. Ostatnio w jednej pozycji z XIX wieku poprawiłem "Galicji" na "Galicyi". Przetrwa aż do bota...
Beno
Mieliśmy już wielokrotne smutne przykłady tego, że bot nie myśli. O ile być może część błędów ortograficznych można spokojnie wyeliminować przy pomocy bota, Beno ma sporo racji i należy to robić rozważnie, najlepiej przeglądając wszystkie fragmenty tekstów za pomocą wyszukiwarki - wtedy powinno dać się wyeliminować zamierzone wstawienia form ogólnie uznawanych za błędne. Tyle że to już więcej pracy. Dochodzi jednak jeszcze druga sprawa: rzadko się zdarza, by ktoś, kto posadził w tekście jeden błąd, poprzestał na tym. Nic nie zastąpi człowieka - ani bot, ani spellchecker. Niestety. Tak więc chwała wikignomom, których żmudną pracę deprecjonuje się tak łatwo, bo to tylko "przecinkowe edycje drugiej kategorii".
Tilia