W gruncie rzeczy są tu dwa odrębne pomysły:
- *Postępowanie "uproszczone"* - w prostych sprawach orzeka nie
cały skład KA, ale jego część ("izba"). Cały skład KA orzeka w trudniejszych sprawach. 2. *Dwuinstancyjność* - sprawę w I instancji rozpatruje "izba", odwołanie rozpatruje KA.
Na razie nie wiemy, ilu arbitrów będzie. Gdyby było ich kilkunastu (jest m.in. propozycja 15), to postępowanie "uproszczone" miałoby duży sens.
Z kolei pomysł dwuinstacyjności jest sam w sobie interesujący, ale mam wątpliwości co do jego praktycznych aspektów. Czy nie obawiacie się przewlekłości rozwiązywania sporów, jeżeli będą dwie instancje arbitrażowe? Arbitraż w obecnej propozycji jest rzeczywiście jednoinstacyjny, ale cały system rozwiązywania sporów jest już wieloinstacyjny, zakłada m.in. różne formy mediacji. Każda dodatkowa instancja proces wydłuży, a niekoniecznie wniesie coś nowego.
Zgadza się - ale może dyskutujmy jednak w jednym miejscu, bo się rozbija. Mediacji formy moga być rózne, ale lepiej je zintegorwać w jedną stronę mediacji, aby sprawy szły szybko - indywidualne próby rozwiązania sporu, mediacja, arbitraż. jeżeli nie zaufamy izbie, czemu mamy ufać komitetowi? Nie wszyscy z komitetu muszą zajmować się jedną sprawą - mże zajmowac się nią część, ale decyzje będą wiążące. Np. spośród 9 arbitrów 5 zajmuje się jedną sprawą, 5 druga - jenda czy więcej osób może jednocześnie uczestniczyć w kilku sprawach- czy koniecznie za każdym razem muszą uczestniczyć wszyscy?
Dwuinstancyjność postępowania w KA pociąga za sobą co najmniej dwie inne kwestie:
- Czy ma być jedna "izba" w ramach KA, czy więcej? Jeżeli będzie jedna
izba, a większość sporów kończyłaby się na "I instancji", to większość arbitrów "stałaby z boku" niezatrudniona.
Liczyłbym na to, że w danym momencie będzie więcej niż jedna sprawa - patrz ru wiki
No chyba że byłaby to izba o
zmiennym składzie. Jeżeli będzie więcej izb, powstaje problem możliwości "rozjechania" się ich orzecznictwa - w podobnych sprawach, dwie różne izby mogą podjąć odmienne decyzje. W zwykłych sądach takie zjawisko występuje, może nie nader często, ale jednak.
I od tego należy uciekać
- Czy w II instancji KA miałby orzekać w pełnym składzie? a więc także
z arbitrami, którzy zajmowali się sprawą w I instancji? W sądownictwie (także tym arbitrażowym) takie rozwiązanie jest niespotykane. Arbitrzy, którzy orzekali w I instancji siłą rzeczy znają sprawę lepiej i nawet nieświadomie starali by się przekonać pozostałych do słuszności podjętego przez nich rozstrzygnięcia w I instancji. Z kolei wyłączenie tych arbitrów spowoduje, że w II instancji sprawą zajmowałby się już nie cały KA, ale jego "większa izba" = {KA} minus {"mniejsza izba"}.
Podsumowując, o ile pomysł postępowania "uproszczonego" w przypadku zdecydowania się na liczniejszy Komitet Arbitrażowy podoba mi się, o tyle mniej entuzjazmu żywię dla dwuinstancyjności postępowania arbitrażowego. Brak instancji odwoławczej na tym etapie sporu IMHO nie zagraża rzetelności całego postępowania. Jednoinstacyjny KA jest już i tak którąś z kolei "instancją" zajmującą się rozwiązaniem sporu. W istocie rzeczy sam jest "instancją odwoławczą".
Zgadzam się
Pozdrawiam, Eteru
przykuta