W dniu 6 lutego 2009 05:54 użytkownik Peter Domaradzki belissarius26@gmail.com napisał:
Drogi Pawle, nie znam się wprawdzie na Wysowiance, ale mogę powiedzieć coś nt. hasłeł w rodzaju: http://pl.wikipedia.org/wiki/Wikipedia:Lista_NPA#Wie.C5.9B_pruska. Sprawa jest trudniejsza niż mogłoby się wydawać, bowiem w takich hasłach autorzy zazwyczaj opierają się na opracowaniach nielicznych miediewistów (najczęściej dotyczy to jednego, dwóch nazwisk), a więc istnieje prawdopodobieństwo, że obaj autorzy - bez zwalania jeden z drugiego - podparli się takim oryginalnym opracowaniem, a więc język z samej racji rzeczy będzie podobny. Pytanie: gdzie leży granica między plagiatem, NPA, a podobieństwem? Przy tekstach dot. historii (a im dalej wstecz tym trudniej) trzeba brać poprawkę na tę właśnie okoliczność: czy, jeśli jedynym znanym nam źródłem jest np. Tukidydes, pisząc o Wojnie Peloponeskiej popełniamy wykroczenie, bo zwyczajnie inaczej niż on napisać się nie da? Czy podając w bibliografii, że korzystaliśmy z jego dzieła, spełniamy warunek poprawności? Czy - pisząc nasze hasło - nie zostało nam przypadkiem w pamięci jakieś zdanie z Krawczuka i bezwiednie "walnęliśmy je" nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że podpadamy "pod ustawę"? Powołanie takiego ciała, jakie proponujesz, ma sens przy weryfikowaniu literatury pięknej, nawet literatury faktu, ale my piszemy encyklopedię, a w tym wypadku wszystko, co nie jest plagiatem, a jest odpowiednio uźródłowione, ma rację bytu. Pozdrawiam
Hmm..
Po pierwsze to akurat Tukidydes jest w domenie publicznej bo umarł już jakiś czas temu, więc akurat z niego można już przepisywać. Można nawet jego dzieła wsadzić do Wikiźródeł, :-) Nie chodzi też o pojedyncze zdania, czy pojedyncze sformułowania. Chodzi o przypadki, kiedy hasło jest pisane z jednego źródła (albo jego jakaś obszerna sekcja) i porównanie wskazuje, że niemal całe jest z tego źródła przepisane z drobną zamianą szyku zdań, czy wymianie pojedynczych słów na bliskoznaczne. Jedno czy dwa zdania ze źródła w dłuższym tekście to nie problem. Problemem jest gdy się czyta źródło i tekst w Wikipedii i bez trudu się wyczuwa, że są praktycznie biorąc niemal identyczne. Takie coś to ewidentny plagiat i pora to nazwać po imieniu. Czachorek taki zabieg usiłuje nazwać "sparafarazowanym cytowaniem", aby go usankcjonować. Gdyby przyjąć jego teorię można by uznać, że praktycznie zawsze wszystko można przepisać prawie żywcem i jak się poda źródło to jest "cacy". Przyjęcie tej teorii powoduje, że właściwie ściganie NPA stanie się niemożliwe. Wg tej teorii jak ktoś zrobi copy-paste z jakiegoś źródła, z lekka je zremiksuje i poda z jakiego źródła kopiował to jest to rzekomo OK. Nie ma też w polskim prawie autorskim rozróżnienia na teksty encyklopedyczne czy naukowe oraz artystyczne. Wg polskiego prawa autorskiego ochroną objęte są wszelkie przejawy twórczości w takim samym stopniu.
"Przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia (utwór). W szczególności przedmiotem prawa autorskiego są utwory: wyrażone słowem, symbolami matematycznymi, znakami graficznymi (literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne oraz programy komputerowe)"
Może obyczaje historyków są w tym zakresie inne - ale nie ma to znaczenia dla kwestii prawnej. Jeśli w jakimś środowisku przyjęły się zasady pozwalające na łamanie prawa autorskiego to nie zmienia to faktu, że to nadal jest łamanie, podobnie jak to, że kierowcy masowo łamią ograniczenia prędkości nie oznacza bynajmniej, że one nie obowiązują.
Warto zwrócić uwagę, że poradnik Czachorka jest oparty na jego własnym poradniku dla jego studentów oraz dwóch pozycjach książkowych, które są poradnikami nie pisanymi przez prawników. Nawiasem mówiąc warto by zajrzeć do tych książek, czy rzeczywiście autorzy piszą tam w takim duchu jak podał Czachorek.