Na szczęście w niektórych urzędach itp. sprawa jest uregulowana i nie jest się traktowanym aż tak podejrzliwie. W sądzie rejonowym w Rzeszowie wystarczyło że przeszedłem przez bramkę, podałem się za dziennikarza i pokazałem, że nie mam broni palnej przy sobie ;-). W Krakowie natomiast bywa różnie, ale jestem raczej pyskaty człowiek i podanie się na fakt nieistienia zakazu zwykle wystarcza ;).
Gardek
Adam Wysocki napisał(a):
Pytam, bo na [[Portal:Warszawa/Potrzebne_grafiki]] jest kilka obiektów objętych takim zakazem, zrobiłem im zdjęcia (jeden obiekt po ustaleniu ujęcia ze strażnikiem - tak, żeby nie było widać żadnych strategicznych punktów) i nie wiem co dalej - wrzucać czy nie?
A propos -- chciałem zapytać jak się wam fotografuje różne miejsca publiczne, jakie macie z tym doświadczenia?
Jak kilka tygodni temu robiłem fotkę ponętnej kariatydy przy wejściu do Urzędu Patentowego RP, to pan strażnik podszedł do mnie jak pies do jeża i zaczął się dopytywać co ja tu robię, czy przyszedłem załatwiać sprawę w urzędzie itp.
Trochę byłem przygotowany, że ktoś kiedyś może mnie potraktować jak szpiega z krainy Deszczowców i się przyczepić, więc natychmiast zapytałem o znak zakazu fotografowania (nie było) lub jakąśkolwiek inną podstawę że _nie_ mogę robić tych fotek (nie wymienił żadnej). =}
Osiągnąłem tylko tyle, że doszedł jeszcze jego kolega i stwierdzili, że jak nie do urzędu, to mam wyjść z jego terenu. Co i uczyniłem, bo nie miałem ochoty robić zadymy, tym bardziej, że ostatecznie fotek nie zabraniali mi robić i poprzestali na pozbyciu się intruza/obywatela/whatever.
Pewnie nie ja pierwszy i nie ostatni tak potraktowany z nieufnością "by default", ciekaw jestem tylko innych takich wypadków, a zwłaszcza jak sobie z tym radziliście.