Sposób w jaki została "odrzucona" kandydatura Togo to dla mnie smutna niespodzianka. Trzy nieudokumentowane zarzuty o brak zaufania przeważyły głos szesnastu Wikipedystów o tym, że mają do niego zaufanie. Nie ma chyba innych wyborów na świecie gdzie głos zdecydowanej mniejszości mógłby w taki sposób zaważyć na ich wyniku.
To ja zasugerowałem Togo, że powinien on kandydować, sądziłem, że osoba z takim doświadczeniem jak on i tak bardzo zaangażowana w życie Wiki już dawno temu powinna zostać administratorem. W końcu administracja to nie ma być żaden "big deal". Fakt, że w taki czy inny sposób wziął udział w ostatnim "proteście" (dla mnie to była totalna dziecinada z która się całkowicie nie zgadzałem) nie wpłynął na moje zdanie o nim jako o osobie godnej zaufania na tyle aby mu powierzyć rolę administratora - bo w końcu jaką szkodę akurat jego akcja przyniosła polskiej Wiki?
Wydaje mi się, że w obecnej sytuacji biurokraci powinno usiąść razem i zastanowić się co tak naprawdę powiedział vox populi w tej sprawie – dlaczego nie zaufali głosom Wikipedystów głosujących za, ale za to zdecydowali się uwierzyć mniejszości głosującej za nie.
Jak napisał sam Togo "Z całą pewnością zresztą nie będę wtedy bardziej zaangażowany w projekt i bardziej godny zaufania niż obecnie. ;)" – dokładnie, co w tej sytuacji Togo miałby zrobić aby "uzyskać" zaufanie osób które były przeciwne jego kandydaturze? "Strzelić" następne 7.500 edycji? Siedzieć cicho przez pół roku? Udzielać się, czy nie udzielać? Co niby miałby zrobić aby takie zaufanie uzyskać czy odzyskać?
Moim skromnym zdaniem, patrząc na wyniki głosowania wydaje mi się, że znakomita większość Wikipedystów darzy Togo zaufaniem i nie wiem co może on zrobić więcej aby przekonać osoby które mu "nie ufają".