Ciekawe kto w związku z tym artykułem http://www.pcworld.pl/news/86077.html sięgnął do strony z historią Daniela Brandta i przeczytał ją? Jest to sprawa wg mnie dość brzydka, a nawet szokująca. Szokująca w kontekście pewnych, również tu, u nas, jak mantra powtarzanych zaklęć, że każdy ma prawo do szacunku (z czym zresztą osobiście nie zawsze się zgadzam).
Dla mnie taka sytuacja jest skutkiem tego, co jest i siłą, i jednocześnie - w pewnych kontekstach - słabością sieci. Anonimowości. A w kontekście wiki - anonimowości pewnej części adminów, lub jak chce Brandt - kapturowej policji wiki. Kiedyś zająknąłem się b. miękko, że może wypadałoby ujawniać personalia w kluczu - ja mówię kim jestem, a my na słowo wierzymy, ale jak ktoś nie chce ujawniać, nie może, to nikt nie będzie się domagał, i takie tam. Zostałem błyskawicznie zbesztany i wyśmiany jako propagator kolczykowania nosów, itepe. Oczywiście problem w rodzaju casusa D. Brandta w wyniku reprymendy nie zniknął, pewnie będzie się nasilał, ale cóż - jeśli fakty przeczą czyjemuś przekonaniu, to tym gorzej dla faktów, nieprawdaż?. Wprawdzie coś się jednak ostatnio dzieje, słyszę jakieś niejasne info o zmianach w sofcie ograniczające prawo do redagowania stron przez IP-ków. Czyżby jednak kolczykowanie?
W każdym razie ten przypadek aroganckiego nieuszanowania niepublicznej osoby żyjącej mającej wbrew jej woli artykuł w wikipedii chyba mocno wpłynie na moje postrzeganie wiki.
I dla tych, co nie czytali: Information wants to be free. You will assimilate into our free information. Resistance is futile.
Pzdr., Janusz 'Ency' Dorożyński