Jeśli w 325 roku równonoc była 21 marca, oznacza to, że ustalono ten termin całkowicie w zgodzie z astronomią ;) Panowie po prostu nie zdawali sobie sprawy, że kalendarz się późni.
To była prawda dla 325 roku, ale ustalono, że równonoc jest _zawsze_ 21 marca, co już prawdą w kalendarzu juliańskim nie było.
Zgadza się, ale gdyby kalendarz był lepszy, to i to ustalenie (że równonoc jest zawsze +/- 21 marca) byłoby zawsze prawdą. Tak jak jest teraz i w zgodzie z astronomią.
Inaczej: mimo iż twoim zdaniem to ustalenie było arbitralne i "ex cathedra", to jednak dziwne byłoby chyba, gdyby ustalili co innego. Z powodu nikt nie zdawał sobie sprawy, że kalendarz juliański się późni (1 dzień na 128 lat), i że w związku z tym równonoc będzie wędrować. Coś przegapiam? :)
No, jeśli nie ma na ten temat innych danych, to ja bym roboczo przyjął, że dzień się zaczyna o północy. Bo wiem na pewno, że tak było w pogańskim Rzymie, a jeśli tak jest i u nas, to chyba znaczy, że ten termin został tu przeniesiony przez kościół (który przejął to od pogan, rzecz jasna).
Wcale nie koniecznie oni w ogóle musieli uwzględniać konkretną godzinę przy wielkanocy. Bardzo dobrze sobie potrafię wyobrazić odpowiedzialnego kapłana, który wychodzi w nocy i sprawdza, czy już jest nów (bo to łatwiej sprawdzić niż pełnię), a potem odlicza określoną liczbę dni miesiąca Nissan, żeby na tę pełnię trafić.
No może i tak. Ale "odpowiedzialny kapłan" to jedno, a sobór i przepisy dla wszystkich (również nieodpowiedzialnych) to drugie. Trzeba byłoby po prostu gdzieś znaleźć, co oni tam ustalili w tej sprawie i tyle.
Żydzi chyba jeszcze do tej pory liczą dzień od zachodu (szabas się zaczyna w piątek wieczorem).
No to biorąc pod uwagę genezę algorytmu wielkanocy jako niedzieli po święcie Paschy może tu być w chrześcijaństwie stosowana taka właśnie interpretacja.
Może tak być, zgadza się. Aczkolwiek pewnie jest gdzieś (np. w prawie kanonicznym?) ścisła zapewne definicja początku i końca dnia, trzeba znaleźć.
To naprawdę był ciekawy kalendarz. Nie urzędnik, ale któryś z pontyfików
Tak, według XIX-wiecznej Encyklopedii Olgebranda był to Pontifex Maximus.
Tak jest, pontifex maximus był najstarszym (rangą) z pontyfików i pewnie wobec tego to on oficjalnie pilnował kalendarza. Chociaż w rzeczywistości zajmować się tym mógł kto inny (ktoś inny z pontyfików), a p. maximus tylko zezwalał, bo był szefem.
Cezar był pontifex maximus i dlatego mógł zreformować kalendarz. Co prawda gdyby nie był pontyfikiem, to też by mógł, bo by po prostu kazał zreformować ...
decydował o przestępności, ale nie robili tego z sufitu, tylko też na podstawie jakiegoś algorytmu. Dopiero pod koniec republiki zaczęli decydować z sufitu i w rezultacie kalendarz spieszył się o kwartał (w 46 r. p.n.e.).
Nieźle, nic dziwnego że Cezara szlag trafił i wprowadził własny kalendarz.
Ok, co do przedjuliańskiego kalendarza: mam tu niejaki Reallexikon der classischen Altertums, chyba jeszcze sprzed pierwszej wojny. Panowie piszą tu, iż polegało to na czteroletnim cyklu, w którym lata pierwszy i trzeci były zwykłe (355 dni), a drugi i czwarty przestępne. Przestępny rok miał na końcu (czyli w lutym) dostawiany dodatkowy miesiąc o długości najpierw 22 a potem 23 dni.
Innymi słowy ma być to ciąg czteroletni 355+377+355+378 dni. Rzecz w tym, że jest to prawie na pewno nieprawda, gdyż taki kalendarz nie zgadza się ani z cyklem księżycowym (w który trafia z malejącą dokładnością raz na 10 lat), ani ze słonecznym (w który nie trafia w zasadzie wcale, bo tetrada ma o cztery dni za dużo, co daje roczne spóźnienie po 365 latach z małym hakiem, to mi kalendarz!). Wiem to, bo pozwoliłem sobie przeprowadzić małą symulację komputerową. A ma to być kalendarz lunarno-solarny w sumie, czyli powinien się zgadzać i z jednym i drugim.
Synchronizacja z cyklem księżyca jest możliwa (jak teraz mi się wydaje) tylko w przypadku dodawania miesiąca przestępnego o długości 27 albo 28 dni, co trzy lata, z docelową synchronizacją z rokiem słonecznym co 9 cykli (27 lat). Ale zsynchronizowanie tego jest bardzo trudne, bo taki kalendarz spieszy się w stosunku do słońca, a późni w stosunku do księżyca, a po ok. 90 cyklach wszystko się ładnie rozjeżdża :)
Mam podejrzenie, że to faktycznie mogły być tetrady, ale takie: 355+375+355+376 dni. Taki kalendarz byłby stuprocentowo słoneczny i działałby tak samo, jak juliański (to znaczy późniłby się tak samo, bo długość roku wynosiłaby 365 dni i 6 godzin).
Inny wariant to szóstki: 355+355+377+355+355+378 dni. Miałoby to może ręce i nogi. Symulacji tego jeszcze nie robiłem.
To tyle off topic ;)
Zaraz, czy to znaczy, że nie mogę wprowadzić kalendarza także dla lat 46 - 8p.n.e., bo nie był tak naprawdę juliański ? Chlip. :-(
No w sumie co za problem. Trzeba ustalić, który rok w latach 46-8 był przestępny (jest taka książka z tabelami dat w różnych systemach) i rozwiązać trudność softwareowo ;)
Według mnie można by jednak robić tak jak w przypadku króli - pisać [[św. Paschalis I]], [[bł. Urban II]], a kiedy jeśli jest niejednoznaczność [[Stefan III (papież)]]. To chyba by było bardziej naturalne i św. Piotr nie byłby wtedy wyjątkiem.
No chyba masz rację, tak byłoby lepiej.
-- CVV Konrad M.Kokoszkiewicz, http://draco.atari.org
** Ea natura multitudinis est, aut seruit humiliter, aut superbe dominatur. ** Taka to już natura pospólstwa, albo służalczo się płaszczy, ** albo bezczelnie się panoszy. (T. Liuius XXIV, 25).