Szanowny Panie, drodzy Wikipedyści,
na Pański list padło tutaj wiele odpowiedzi i szczególnej uwadze polecam kompleksową wypowiedź Roberta Drozda, którą pozwolę sobie rozszerzyć.
Po pierwsze, Wikipedia nie jest nastawiona na zysk. Czerpanie zysków z Wikipedii - jednej z najpopularniejszych stron w światowym Internecie - byłoby bardzo proste, ale wyraźny kontrakt zawarty między założycielami usługi a społecznością oparty jest na rezygnacji z zysku i działaniu pro publico bono.
Jednocześnie jednak ten sam kontrakt jest oparty na szacunku dla autorów treści i wszystkich wolontariuszy. Na mocy umowy Wikipedia ma dbać o prawa autorskie swoich autorów. Oznacza to nie tylko nieprzywłaszczanie sobie praw autorskich autorów przez Wikipedię, ale i troskę o respektowanie tych praw przez podmioty trzecie.
Jeśli zechce Pan zapoznać się z zasadami projektu zauważy Pan również, że Wikipedia (dokładnie, Wikimedia Foundation) ani niczego nie sprzedaje, ani praw autorskich do treści nie posiada i sobie nie rości. Prawa zostają przy autorach, Wikipedia im ich nie odbiera, co jest moim zdaniem ukłonem w stronę autora (ten, jeśli chce, może swoje prawa majątkowe przenieść na kogoś innego, udzielić innej licencji, bez przeszkód wykorzystać własne dzieło w publikacji komercyjnej itd. itp.)
Ten cały ruch oparty jest na szacunku: dla czytelnika, ale proszę nie zapominać o autorze, który wkłada nieporównywalnie więcej.
Dotychczas wydawało mi się, że Wikipedia jest strukturą należącą do Wolnego Internetu.
Zgadza się: wolność to 1/3 definicji Wikipedii (reszta to: encyklopedia i otwarta). Do tego jest to pierwsze słowo definicji.
Powiem więcej - postrzegałem Wikipedię jako symbol Wolnego Internetu, jako ludzi publikujących swoje dzieła (definicje) bez pretensji do praw autorskich i zarabiania na nich.
A tutaj się Pan pomylił.
Mógłbym ograniczyć się do wyjaśnienia, że Pana wizja jest po prostu rozbieżna tak z prawem, jak i z deklaracją autorów treści. Spróbuję jednak przybliżyć naszą filozofię.
To, co Pan de facto zaproponował, to "wolność" jako komuna - lub prawo pięści. W Pana propozycji każdy "ma prawo" rozdać jedzenie albo podejść z pałką i wziąć: czy to krowę, czy to program komputerowy albo utwór bez pytania nikogo o zgodę.
Gorzej, gdy 1) twórca będzie chciał się najeść - czyli mieć ekonomiczną możliwość tworzenia (a nie bycia zmuszonym do rozdania wszystkiego) 2) ktoś znajdzie tak wielki drąg, że będzie mógł zamknąć innym dostęp do kultury (czy to przy pomocy zamkniętych rozwiązań programowo-sprzętowych, prawników czy lotnych band posługujących się pałkami, jak ci od Edisona).
Do tej pory doświadczenia ludzkości są takie, że zarówno 1) jak i 2) są realnym problemem - twórcy nie raz okradani byli ze swoich dzieł, z których profity zbierało potem kilku cwaniaków. Tracili na tym wszyscy poza cwaniakami - zarówno twórcy, jak i odbiorcy odcięci od dóbr kultury, które nie powstały albo powstawały tylko dla nielicznych oraz w sekrecie i izolacji od siebie.
Chyba nie chciałby Pan, by Wikipedia była wypierana przez cwaniaków sprzedających jej treści jako swoje własne i ukrywających prawdziwych autorów i sposób powstania. Chyba wolałby Pan, by ludzie wiedzieli o Wikipedii, by trafiali na Wikipedię oraz pomagali przy tworzeniu Wikipedii, dzięki czemu wszyscy mamy dostęp do łatwo dostępnych, bezpłatnych, wolnych od reklam, możliwych do ponownego użycia, coraz lepszych treści. Chyba wolałby Pan, gdyby udało się udowodnić, że można stworzyć wspaniałą jakość zarówno bezpłatnie jak i bez niczyjej krzywdy, na bazie samosterującego się wolontariatu. Chyba wolałby Pan też wiedzieć, skąd pochodzi informacja, by móc ją ocenić (i ew. kogoś docenić lub poprawić u źródła).
Jako autor mógłby Pan również woleć bycie docenionym, a przynajmniej nie widzieć kogoś obcego podpisującego się pod Pańską pracą. Czasem mógłby Pan nawet czerpać korzyści ze swoich dzieł.
Z wymienionych względów Wikipedia inaczej rozumie wolność. My nie chcemy czerpać korzyści ograniczając czytelnictwo - wiedza musi być wolna i dostępna dla wszystkich, dziennikarzy Agory też. :) Ale nie chcemy też _zmuszać_ twórców do dzielenia się z innymi. My chcemy zachęcać do dzielenia się oraz zagwarantować, że raz uwolnione treści POZOSTANĄ WOLNE, a twórca będzie doceniony.
Twórcy haseł pisali pro publico bono i mają prawo być oburzeni, gdy ktoś zarabia na ich pracy nawet nie zająknąwszy się nad pochodzeniem treści. Osobiście wiem, ile czasem trzeba się napracować nad hasłem, dlatego mam szacunek dla twórców i uważam, że jesteśmy im to winni by upominać się o ich prawa.
Ten sposób myślenia o wolności przyjęliśmy od - uwaga - ruchu wolnego oprogramowania. Gorąco zachęcam do lektury historii Richarda Stallmana, Manifestu GNU, Free Software Foundation czy założeń stojących za Linuksem, Debianem czy różnorakimi wolnymi projektami.
Licencje Wikipedii zezwalają użytkownikom na bardzo, bardzo wiele - jednakże zachowujemy pewne minimalne resztki praw po to, by nie utracić wszystkiego.
Oczywiście istnieją konkurencyjne wizje, ale taki jest fundament Wikipedii.
Jestem zbulwersowany pomysłem procesowania się z ludźmi, którzy cytują definicje encyklopedyczne bez podania źródła tych definicji.
Jeśli przyjrzy się Pan Wikipedii zauważy Pan, że artykuły rzadko są trzysłownymi oczywistymi definicyjkami, a raczej są długimi artykułami na dany temat i jak najbardziej spełniają znamiona utworu.
Sama idea encyklopedii jawi mi się jako piękna i bezinteresowna, pasująca do idei twórcy Internetu.
Może Pan tego nie zauważył, ale gros encyklopedii zostało napisanych przez opłacanych encyklopedystów.
Ba, a jak szlachetna jest medycyna - a jednak lekarzom się płaci.
Wikipedyści nie chcą, by im płacić, czytać reklamy, czapkować czy skakać na jednej nodze. Wikipedyści chcą jednak, by ich uwolniony wkład pozostał wolny - by portal nie przywłaszczał go sobie, ani nie ukrywał przed czytelnikami wolnej licencji.
Takie ukrycie jest działaniem na niekorzyść czytelnika portalu, a więc także i Pana.
Proszę zrozumieć: Agora zachowuje się jak człowiek, który wziął np. koce podarowane powodzianom i zaczął te koce powodzianom sprzedawać. Nie oburza Pana takie zachowanie?
I ze zdumienia przecieram oczy, bo widzę, że połączenie tych idei - Wikipedia - zostało straszliwie wypaczone. Autorzy Wikipedii zachowują się, jak chciwe koncerny biznesu rozrywkowego.
Nie, nie zachowują. Po prostu chcemy dbać, by nikt nie SPRZEDAWAŁ naszego PODARUNKU.
Ani chciwość, ani zawiść nie są źródłem dobrymi intencji.
Nie wiem, o kim Pan pisze. Jeśli o nas, bardzo grubo nas Pan obraża.
Pozdrawiam, Michał "Aegis Maelstrom" Buczyński