02-08-07, Peter Domaradzki belissarius26@gmail.com napisał(a):
Odpowiem tak: Polsat mnie wywiadem zaskoczył. Wyrwano mnie do tablicy w miejscu pracy, gdzie nie małem szans na przygotowanie się do odpowiedzi i zadawano pytania z szybkością karabinu maszynowego. Musiałem więc zmyślać, a starałem się zmyślać "na korzyść", bo uznałem, że mam działać na korzyść Wiki, szczególnie w odniesieniu do polskiego odbiorcy w USA, o którego pozyskanie walczę, bo nie chcę być jedynym wikipedystą w Chicago, gdzie jest tyle tysięcy Polaków. To nie miał być wywiad mówiący prawdę i tylko prawdę, a wywiad mający zachęcać do współpracy nowych użytkowników z tego terenu (program w Polsce jest emitowany w godzinach nocnych, a w USA w godzinach najlepszej oglądalności, co zwiększało szanse). Stąd przekłamania przypadkowe (te 70 tys.) jak i celowe (ilość adminów), a ta "netia" wyrwała mi się tak jakoś bezwiednie (zresztą na taśmie widać moment zawahania). Generalnie odniosłem chyba sukces, bo pozyskałem jednego mocno dziś zaangażowanego użytkownika (buddyzm) i kilkoro dopisujących od czasu do czasu coś do poszczególnych haseł. Wielkiej krzywdy Wiki chyba nie wyrządziłem :) Piotr 'Beliss' Domaradzki
Mimo wszystko - jak się rozmawia z prasą czy innymi mediami to pod żadnym pozorem nie wolno fantazjować, tylko należy mówić to co się na pewno wie i tylko to - trochę tak jak w sądzie. W sądzie grozi za fantazjowanie odpowiedzialność karna - w mediach - utrata twarzy, wiarygodności i wprowadzenie w błąd trudnej do oszacowania liczby słuchaczy/czytelników/widzów. Jak się nie wie, to się uczciwie mówi, że się czegoś nie wie i na tym koniec. Można np: odesłać dziennikarza do strony ze statystykami. Dobrym obyczajem jest też prosić o listę pytań przed spotkaniem z dziennikarzem. Nie chodzi już nawet o ten przypadek, ale ogólnie - to jest apel do wszystkich, którzy w przyszłości będą indagowani przez media.