Dnia Tue, 04 Apr 2006 15:57:09 +0200, Aegis Maelstrom napisał(a):
"Tak naprawdę GFDL i CC-BY-SA różnią się jedynie literą, a duch obu licencji jest ten sam." - nie jestem tego taki pewien, musiałbym się mocno wgryźć - ale czy nie ma różnic np. w interpretacji pracy pochodnej i zamieszczenia materiałów CC-BY-SA w pracy komercyjnej?
Co do drugiego, nie nie ma, jeśli natomiast chodzi o interpretację pracy pochodnej - to już są szczegóły, ale sądzę, że chodzi o to samo. Dla mnie miarą jakości licencji CC jest to, że ostatnio obroniła się w sądzie:
http://news.zdnet.co.uk/0,39020330,39258529,00.htm
Zastanawia mnie tylko, jak wygląda sprawa z podaniem autorów. W GFDL jeśli drukuje się coś, to trzeba podać pięciu głównych autorów. W Creative Commons należy podać "autora". GFDL wymaga też zapewnienia w przypadku druku dostępu do modyfikowalnej cyfrowo postaci danego tekstu. Creative Commons z tego co widzę tego nie zapewnia.
Gdyby duch ten był też _taki sam_, to byłyby to licencje kompatybilne (jak np. z AFAIK BSD). Nie są.
Nie obraź się (nie mam zamiaru cię obrażać), ale nie masz dużej wiedzy o licencjach. Filozofia licencji BSD jest zupełnie inna niż GFDL i CC-Share-Alike. Problem z wszystkimi licencjami wirusowymi (GPL, GFDL, CC-Share-Alike) jest taki, że są totalnie niekompatybilne z innymi, choćby różniły się rzeczami mało istotnymi.
GFDL jest licencją moim skromnym zdaniem idiotyczną ze względu na obowiązek drukowania jej tekstu wraz ze zmodyfikowanymi utworami pochodnymi, czy jest to zdjęcie czy hasło na Wikipedii mające dwa paragrafy. W licencji Creative Commons wystarczające jest podanie linku do tekstu licencji.