Z mojej strony EOT. Nie podoba Ci się CMs. yamasze - masz do tego prawo, ale wiedz, że popełniasz błąd (przynajmniej na razie - pewnie za jakiś czas wyjdzie słownik, który dopuszczać będzie "jadę na yamaha"). A tekstami typu "zupełnie karygodne odmienianie" po prostu mnie obrażasz - nie tylko jako polonistę, ale po prostu kogoś, kto takie nasze polskie fanaberie fleksyjne bardzo lubi...
Fakt. Słownik podaje odmianę "yamasze". Mea culpa. I choć dziwne dla mnie jest, że dzwięczne "h" przechodzi w bezdźwięczne "sz" (czy istnieje jakikolwiek inny casus takiej odmiany?) to bez dyskusji przyjmuję.
W kwestii Davida Bowie obstawać będę jednak przy swoim. Bez względu na wygłaszane ex cathedra opinie. I przykro mi, jeśli kogoś obrażają moje wątpliwości. Bo w pierwszym swoim liście jedynie wyraziłem wątpliwość, bez doktrynerskiego zapału. Nie przypuszczałbym, że propozycja dyskusji może komuś ubliżyć. Nie miałem tego zamiaru. Przepraszam.
Skoro, po pierwsze, zdarzają się obce nazwiska nieodmienne (jak Lee, do którego nijak nie chciałeś się odnieść)... Skoro, po drugie, w przypadku Davida Bowie dopuszczalna jest wersja bez fleksji, to ja skłaniam się ku niej, jako wersji zdroworozsądkowej (choćby ze względów fonetycznych zasugerowanych przez Selenę). Nie dlatego jednak, że lekce sobie ważę reguły polszczyzny.
I błagam, bez protekcjonalności proszę. Bo chyba nie o to tu chodzi.
Pozdrawiam,
Grubel