Artur Jan Fijalkowski wrote:
Niestety nie wiem, o jakie zmiany chodzi, ale martwi mnie postawa "coponiektórych", aby wikipedia była demokracją. Niestety o czym łatwo się przekonać na PGnM demokracja na wikipedii to ZŁO.
(...)
(Będzie trochę przydługo, za co od razu przepraszam.) Nie rozumiem upartego przeciwstawiania demokracji - Wikipedii. Słowo demokracja bywa wypowiadane niemal z pogardą, jakby było ucieleśnieniem wszystkiego, co najgorsze może spotkać Wikipedię. Tak jakby Wikipedia i demokracja się wzajemnie wykluczały. Ktoś kiedyś pierwszy powiedział, że Wikipedia to nie demokracja (założyciel) i wielu powtarza te słowa jak mantrę, jak magiczne zaklęcie przed nieszczęściem. Narosło tu kilka legend i mitów, które są chyba zwykłym nieporozumieniem.
Największym nieporozumieniem jest chyba nieuprawnione przenoszenie oceny, że skoro treść encyklopedyczna, podobnie jak treść naukowa, nie podlega regułom demokracji (ale regułom prawda/fałsz, badź za Polimerkiem - weryfikowalność/nieweryfikowalność), to również fukcjonowanie Wikipedii jako społeczności nie może być demokratyczne. O ile pierwsze jest jak najbardziej prawidłowe, o tyle drugie wcale z pierwszego nie wynika.
Argumenty w stylu, my tu piszemy encyklopedię, a nie uprawiamy demokrację są chybione, bo na płaszczyźnie mechanizmu funkcjonowania naszej społeczności - demokracja i Wikipedia nie są pojęciami przeciwstawnymi. Ponadto akurat przy pisaniu "zwykłych" encyklopedii jest mniej demokracji, niż tutaj. Przy "zwykłych" encyklopediach jest redaktor naczelny, komitet redakcyjny, ewentualnie redaktorzy poszczególnych działów. Oni wszystkim sterują, zatwierdzają = oni rządzą. Na Wikipedii nie mamy takich funkcji. Nie są nimi ani sysopi, ani biurokraci, checkuserzy, stewarci, deweloperzy, ambasadorowie, i kogo tam jeszcze mamy. Oni nie "rządzą", tylko "obsługują" Wikipedię i Wikipedystów. Zaś wszyscy Wikipedyści mają równe możliwości kształtowania Wikipedii, a ich wpływ na nią jest wprost proporcjonalny do ich wkładu i dobrych chęci. I czy to nie jest demokracja? Wszyscy mają równe szanse - niektórzy bardziej z nich korzystają, niektórzy mniej, według własnego wyboru i swego uznania.
Proces podejmowania decyzji na Wikipedii wcale nie odbiega od procesu demokratycznego. Właściwie istnieją tu dwa tryby, mniej i bardziej sformalizowany - oba stosowane w demokracji. W mniej sformalizowanym - ktoś wprowadza jakąś zmianę, inni milcząco ją akceptują. To jest tryb najprostszy i znali go już starożytni (rzymskie: qui tacit consentire videtur). A jeśli ktoś się nie zgadza ze zmianą, to rewertuje i zaczyna dyskusję, która prowadzi do konsensusu bądź głosowania. W trybie bardziej sformalizowanym - ktoś najpierw coś proponuje, jest dyskusja, jest głosowanie, wynik wprowadzamy w życie. Czy to nie jest demokracja? To, że głosowania z reguły wymagają ok. 80-cio procentowego progu akceptacji (mylnie zwanego konsensusem - konsensus to jest dojście do porozumienia BEZ głosowania) też nie jest sprzeczne z demokracją. Demokracje znają przecież nie tylko większość zwykłą, ale też większość bezwzględną, większości kwalifikowane (2/3, 3/5. 3/4, itd.), większości ważone (dwa lub więcej kryteria brane pod uwagę), a także jednomyślność.
Jeśli coś różni demokrację wikipedialną od demokracji, które obserwujemy dookoła, to że na Wikipedii mamy demokrację bezpośrednią (każdy może uczestniczyć w podejmowaniu decyzji), podczas, gdy dookoła mamy demokrację pośrednią (przedstawicielską) - wybieramy naszych wybrańców do parlamentu, a potem już możemy się tylko przyglądać, jak za nas i "dla nas" decydują ... A demokracja bezpośrednia jest ideałem demokracji. I czy Wikipedia nie jest demokracją?
W demokracjach często spotyka się ograniczenia, np. prawa wyborcze nie przysługują dzieciom. Podobnie jest na Wikipedii, tyle że tu "wiek" liczy się liczbą edycji i stażem. Jest całkowicie naturalne, że można ograniczać uprawnienia użytkowników z małym stażem i liczbą edycji poniżej pewnych progów.
Dochodząc do końca. Demokracja nie szkodzi Wikipedii. Wikipedii szkodzi politykierstwo, zacietrzewienie, bicie piany, zła wola. Te rzeczy nie są demokracją, choć potrafią na niej żerować, tak jak nowotwór potrafi żerować na zdrowym organiźmie. Nie bójmy się demokracji, ale nie tolerujmy nowotworów.
Miałem jeszcze napisać coś o prawach człowieka, ale już sobie odpuszczę i zaoszczędzę Wasz czas ...
Pozdrawiam, Eteru