W dniu podług kalendarza gregoriańskiego oznaczonym jako 2004-03-27 10:20, osobnik bądź też bot znany pod kontrowersyjnym nickiem Reytan wziął i napisał :
z> Prawo autorskie bodajże 50 czy 70 lat. Tak więc Wujek już dawno po :D
W mojej Biblii Tysiąclecia (wyd. III, wydawnictwo: Pallottinum) nie ma słowa o (C).
Przejrzałem: u mnie ani w Tysiąclatce (chyba wyd. I, z 1965), ani w Biblii Poznańskiej, ani w Ewangelii, którą rozdawali po kolędzie nic nie ma (chociaż różnych wydawnictw i w sumie dwa tłumaczenia). Wszystkie te trzy publikacje są związane z Kościołem Katolickim, który może ma taką politykę, ale przydatny byłby wpis, że zgadzają się na wykorzystywanie tekstu (o ile się zgadzają).
Z resztą to byłoby bardzo dziwne, aby ktoś miał prawa autorskie do dzieła zbiorowego, które powstało bardzo, bardzo dawno temu!
Do oryginału (którego zresztą nie ma dla Nowego Testamentu) naturalnie nie, ale do tłumaczenia (Tysiąclecia to np. lata 60.) to jak najbardziej wciąż by się utrzymywało. Oczywiście moglibyśmy wykorzystywać wówczas starsze przekłady.
Jak już pisałem księża tłumacze nie napisali na okłdce, że jest to dzieło objęte takimi prawami.
Tak. Jest tylko lista i pozwolenia kościelne.