Dorożyński Janusz napisał(a):
Zgadza się, celowo przejaskrawiam. Twoje wypowiedzi cenię, ale uporczywe próby załatwiania spraw za wszelką cenę od pewnego momentu są nadużywane. Może i powiesz, że nie na temat, ale ostatnio odżyła sprawa Srebrenicy. Tam też za wszelką cenę dążono do zgody, świętego spokoju, konsensusu pod hasłem "kochajmy nieprzyjacioły swoje". Skutki były koszmarne. I jeszcze jedno - co nieco robię też gdzie indziej, też
Gdyby cala dyskusja byla prowadzona wlasnie takim tonem, to pewnie nie wtracalbym sie juz duzo wczesniej w, badz co badz, sprawy nalezace do adminow.
Jesli ban, nawet dlugi i zakladany na iles kont, jest wynikiem myslenia i jednym z narzedzi (nie jedynym!) szerszej strategii, to naprawde nie mam nic przeciwko niemu. Nawet drobne zlosliwosci w dyskusji rozumiem wtedy jako wentyl i sie nie czepiam. Bany tez sa dla ludzi i do czegos sluza. To, ze mnie osobiscie banowanie przychodziloby z trudem, nie znaczy, ze je potepiam w czambul.
Ale niezaleznie od tego: im trudniejsza sprawa, tym wazniejsze, zeby sobie nie folgowac emocjom, inaczej chocby ze zmeczenia latwo moze sie wypsnac cos tak glupiego (sory, trzeba nazywac rzeczy po imieniu), jak teraz Benowi (syndrom 'kto nie jest ze mna, jest przeciwko mnie', ergo 'jest pacynka Kwietnia'). Niczego to nie rozwiazuje, podtrzymuje tylko wysoka adrenaline i ploszy resztki racjonalnego myslenia. Poprzedni twoj posting po prostu nie powinien tu trafic, bo to, co dla ciebie jest mniej lub bardziej dowcipne, w takim stanie emocji latwo moze pociagnac za soba niezrozumienie i wrogosc. Lepiej od razu mowic tak, jak zrobiles teraz: wprost, ale na poziomie.
Jednak jeszcze cos zostalo nie tak i moim zdaniem w kazdym kolejnym konflikcie/roznicy zdan beda nam (spolecznosci) szkodzic, jesli nie bedzie sie na nie uwazac (nie mowie o ich wyrugowaniu, bo to pewnie niemozliwe).
Nie wplatujmy mianowicie do dyskusji swiatopogladow, bo kazdy jakis ma, ale sa ogolne, obejmuja mydlo i powidlo, a konsens mamy osiagac tylko w konkretach; dlatego: - watek o tym, czym jest wikipedia, jest ogolny i kontrowersyjny (moze dojdziemy do wspolnego stanowiska w tej sprawie, a moze nie), a wiec zbedny - watek o 'kochaniu nieprzyjaciol' jest zly, bo wciaga religie; jest tez zly, bo falszywy -- znow imputuje mi streczenie do milosci tam, gdzie w rzeczywistosci chce tylko innego poziomu dyskusji, i to niezaleznie od tego, czy oponenci sie lubia czy szczerze nie znosza - watek o Srebrenicy jest zdecydowanie najgorszy, bo grozi jezykiem wojny (okopy, niszczenie, walka -- itp.) i prowadzi do dyskusji nad _ocena masowych zbrodni_ w kontekscie _proby opanowania upierdliwego zachowania pojedynczych osob_; mam nadzieje ze widac razaca dysproporcje w problemie i tematyce
Mimo tych zastrzezen jestem jednak bardzo zadowolony, ze daje sie mowic w taki sposob. Oby tego wiecej!
tam konsensus. Ale konsensus jest możliwy z tymi, którzy też tego chcą, i wiedzą, że wtedy zawsze muszą w czymś ustąpić. Kolega miesiączkujący tego zrozumieć nie jest w stanie. W czymś miał rację, ale to za mało.
Zdecydowanie racja co do tego, ze konsens wymaga dwojga. Nie wiem co teraz Kwiecien porabia, bo nie sledze tego a i nie wpadlem na jego edycje, ale zdecydowanie przyklad 4C, ktore same wyznaczyly sobie jakies zasady i jak widze rzeczywiscie sie ich trzymaja, jest godny nasladowania.
Pozdrawiam!