On Tue, 24 Oct 2006, LukMak wrote:
Strony rządowe, .edu, organizacji pożytku publicznego i non-profit można przyjąć z otwartymi ramionami. Inne niech płacą za reklamę, jaką im Wikipedia robi.
(Delurk)
Problem w tym, że tego typu układy nieuchronnie prowadzą do konfliktu interesów (czy bardziej potrzebny jest nowy serwer, czy pedantyczna weryfikacja merytoryczności linków?), w których nieodmiennie zwycięża niestety interes finansowy. Przykład: wyszukiwarki internetowe z lat 90 - wszystkie Altavisty i tak dalej - wykopały sobie grób własnymi rękoma, decydując się na zbyt natrętne, ale bardzo dochodowe pozycjonowanie coraz większej liczby reklam, które użytkownika wcale nie interesowały. Dzisiaj mamy Google i tyle.
Ze względu na działalność Bugbota miałem ostatnio okazję oglądać reprezentatywną próbkę linków wstawianych przez użytkowników bez znacznego wkładu merytorycznego (jeśli wierzyć licznikowi, coś pod 1000 sztuk w ciągu paru tygodni!), i wydaje mi się, że po prostu nie ma innej opcji, niż wykazywać skrajny delecjonizm linkowy: linkujemy wyłącznie do konkretnych, rzetelnie opracowanych, niekomercyjnych artykułów, tylko w temacie ściśle powiązanym z artykułem; już nawet nie fankluby, fora i katalogi, ale nawet "portale na ogólny temat" wstawiane do 20 artykułów (przykład z wczoraj: link do strony głównej merytorycznego, rzetelnie przygotowanego portalu trzeciarzesza.info wstawiony do ok. 25 biogramów nazistów) MUSZĄ znikać, a użytkownicy muszą wiedzieć, że reklamy można śmiało i bez debat tego typu kasować... chyba że chcemy mieć za chwilę w każdym artykule kopię DMOZa ("jeden portal już jest, to czemu mój nie może?").
/mz