W wiadomości od Togo było:
W nazwie Hubert z Liege (czy Leodium) nie ma nic
antyklerykalnego. Tak
się ten święty nazywa w oficjalnych kościelnych dokumentach. Był on po
prostu pierwszym biskupem tego miasta. Gdyby go brać od miejsca
urodzenia powinien się nazywać Hubertem z Maastricht. Nie wiem, co się
Wam nie podoba w tej nazwie. Ona jest po prostu bardziej precyzyjna niż
św. Hubert.
Zgadzam się. Oprócz tego podejście Togo pokazuje, że dany Święty to nie jest
jakaś tam wątpliwa legenda, tylko rzeczywiście pewien człowiek _istniał_,
_działał_ i _został_ Świętym Kościoła - w tej właśnie kolejności. Takie
podejście uwiarygodnia danego człowieka, również jako postać Świętego.
Podejście przeciwne, czyli opisywanie tych postaci przede wszystkim jako
Świętych a podawanie dopiero dalej, w formie ciekawostki, że rzeczywiście
taki ktoś żył, to po prostu mitologizacja i mistycyzacja religii. Wydaje mi
się, że od pewnego czasu Kościół od tego odchodzi.
pzdr
LukMak
--
"Nie angażuj się przesadnie - Pamiętaj, to jest encyklopedia,
a nie forum dyskusyjne. Jeśli dyskusja stała się zbyt gorąca,
spróbuj zaniechać dalszej i napisz jakieś inne hasło."
- [[Wikietykieta]]