[Wikipl-l] Dzikie zapisy bibliografii

Gemma studio w gemma.edu.pl
Czw, 4 Paź 2007, 15:50:37 UTC


> Do rozpaczy doprowadzaja mnie dziwaczne zapisy bibliograficzne, jak np. w
> Beliss

Przede wszystkim ludzie, którzy maczają palce w tworzeniu szablonu, mają
niewłaściwie podejście, bo chcą zastosować jakieś normy do naszego
specyficznego środowiska. A mu jesteśmy na tyle duzym projektem, że
spokojnie możemy ustalać własne reguły, aby wszystko było dopasowane także
do innych elementów naszego systemu. Najgorsze jest, że ludzie chcą stosować
zasady właściwie dla opisu na papierze do opisu w komputrze. Warto też
pamiętać, że zasady wymyślają tylko ludzie, a nie giganci, i każdy ma prawo
się mylić, nawet jak jest autorem normy lub ma tytuły przed nazwiskiem. Co
zaś do opisu bibliograficznego i różnych form katologowania, to od dawna
jest to ulubione zajęcie bibliotekarzy - specjalistów od informacji
naukowej. Są różne kongresy, wymyślane różne systemy, a moja skromna osoba
sądzi, że cały ten cyrk jest po to, by ludzie owi mieli zajęcie i przez to
mogli uzasadniać swoją potrzebę istnienia na płatnym stanowisku.

Jeśli komuś zagadnienia bibliologiczne są obce, to może łatwo porównac ten
b...ałagan do opisu międzynardowych konferencji nad standardami sieciowymi.
Bywa, że w wolnej chwili znęca się nad ich uczestnikami jakiś gelietonista w
prasie komputerowej.

Problem jest tylko taki, że o protokoły sieciowe kłócą się ludzie o
cokolwiek ścisłych umysłach, a o standardy bibliologiczne humaniści, gdzie
każdy w miarę rozsądny człowiek o ścisłym umyśle wypada ex definitione z
gry, bo by zwariował, gdyby nadal brał udział. Na takich konferencjach
pojawiają się często odkrywcze myśli co do zasad porządkowania dowolnych
informacji, które już dawno temu odkryto i stosuje się w innych branżach na
zasadzie prostej pracy z bazą danych. Tak jakby humaniści odkrywali po stu
latach na nowo coś, co od dawna jest znane i banalnie proste. Nie ma tu
przepływu informacji pomiędzy podstawowymi dzedzinami nauk, a te zjazdy i
konferencje... - jakby tego posłuchać albo poczytać, to można nawet boki
zrywać, bo wypowiedzi prelegentów przypominają gaworzenie ucznia z
podstawówki, gdzie jest dobry nauczyciel od informatyki. Znaczy boków nie
można zrywać, bo zważywszy na tytuły naukowe raczej litość bierze.

Nakłada się na to jeszcze sprawa tradycji i niemozności robienia rewolucji w
bibliotekach na raz na całym świecie, a prawdą oczywistą (dla osoby z
zewnątrz), jest, jak bardzo te zagadnienia są przestarzałe. Rewolucja jest
potrzebna, choć niemożliwa w praktyce.

Ale czy my musimy stosować się do norm nieprzystających do naszych potrzeb?
Tu jest podstawowe pytanie. Są na Wikipedii wikipedyści, którzy za nic mają
rozsądek, a normy traktują jak fetysz. Takiemu to nawet jak osoba z
dostateczną ilością skrótów przed nazwiskiem każe zabić, to zabije, bo kazał
np. profesor.

A teraz odnośnie naszego podórwka: Podstawowy problem jest taki, że my,
kierując się podstawowymi zasadami pisowni imion i nazwisk w język polskim,
wykształciliśmy w wielu obszarach Wikipedii pisownię właśnie zwykłą,
normalną, taką dla ludzi,  że najpierw jest imię, a potem nazwisko. Mamy tak
wszędzie, a szczególnie we wszystkich listach. I TO SIĘ PRZYJĘŁO!

Czy nie można zatem pisać normalnie również w naszych bibliografiach?
Wikipedia jest dla czytelników, a nie dla norm. Nie bez powodu do tej pory
nawet uniwersytety nie mogą dogadać się co do podstawowych zasad opisu. Czy
my musimy brać udział w tej grze?

Powinniśmy robić tak, jak nam jest wygodnie. Wolno nam. Nie jesteśmy
pętakami, żeby się naginać do innych, a uprawnia nas do takiej postawy
ogromna liczba naszych artykułów liczona w setkach tysięcy.

Normy są do twórczego wykorzystywania, a nie do traktowania z bogobojną
uległością.

Beno




Więcej informacji o liście dyskusyjnej WikiPL-l