[Wikipl-l] Skandal?

Gemma studio w gemma.edu.pl
Czw, 15 Mar 2007, 07:42:24 UTC


http://portalwiedzy.onet.pl/4870,16925,1398452,1,czasopisma.html

cytuję, bo onet lubi zmieniać linki

Czasopisma > Edukacja > Daily Telegraph

2007-03-14 Cassandra Jardine

Krynica wiedzy i głupoty
Choć Wikipedia jest rażąco nierówna, ciągle korzystamy z jej zasobów. W
ciągu swej sześcioletniej historii wirtualna encyklopedia stała się
prawdziwym fenomenem. Ale teraz przydarzył się jej poważny problem z jednym
krótkim hasłem.

George Bush miał spokojny dzień. Wesele Liz Hurley również całkowicie
pominięto. Hasło "muzułmanie" pozostało nietknięte. To dziwne, jak na
Wikipedię, darmową encyklopedię internetową. (...) Wirtualna amnestia dla
najbardziej popularnych tematów dyskusji i aktualizacji wiąże się z faktem,
że internetowi złośliwcy mają teraz prawdziwy skandal, z którym muszą się
uporać. Ostatnie dni poświęcili więc na zaciekłe spory wokół definicji
tajemniczego hasła "Essjay".

Essjay to pseudonim jednego z najbardziej szanowanych redaktorów Wikipedii,
nauczyciela akademickiego, który dodawał przedsięwzięciu wiarygodności. Ten
"profesor teologii, wykładowca na jednej z prywatnych uczelni na wschodzie
Stanów Zjednoczonych" zredagował ponad 20 tysięcy haseł, poprawiał definicje
"rytuałów pokutnych" i "transsubstancjacji", a ostatnio aktywnie działał w
panelu ekspertów Wikipedii, gdzie ze znawstwem rozstrzygał spory.

Tymczasem po opublikowanym niedawno w "New Yorkerze" artykule okazało się,
że Essjay, to w rzeczywistości Ryan Jordan, dwudziestoczteroletni próżniak z
Kentucky uzależniony od czegoś, co zapaleńcy nazywają "Wiki crack". Chodzi o
dreszcz emocji, jaki towarzyszy człowiekowi, kiedy jego wpis stanie się
tematem dyskusji.

Podstęp Essjaya wywoła u wielu z nas rumieńce wstydu. Przyzwyczailiśmy się
do tego, że w poszukiwaniu informacji do artykułów, wypracowań czy prac
naukowych korzystamy z Wikipedii. Jeśli potrzebujemy czegoś natychmiast
(Wiki to po hawajsku "szybko"), nie ma lepszego sposobu. Być może Britannica
ma lepszą reputację, ale kosztuje 4,99 funta miesięcznie. Kto się zdecyduje
na taki wydatek, skoro coś, co wygląda na całkiem wiarygodną alternatywę,
dostępne jest za darmo?

Jednak w głębi duszy wszyscy zdajemy sobie sprawę, że z tą wiarygodnością
bywa różnie. Wikipedia jest rażąco nierówna, co widać na przykładzie
profesora Davida Southalla i niejakiej Jordan, znanej też jako Katie Price.
Kontrowersyjnemu pediatrze poświęcono zaledwie kilka linijek, choć
prokurator generalny postanowił ponownie rozpatrzyć wszystkie sprawy, w
których występował on w roli biegłego. Tymczasem gwiazdeczka znana głównie
dzięki implantom piersi dorobiła się nader dogłębnej analizy.

A mimo to wciąż korzystamy z zasobów Wikipedii. W ciągu swej sześcioletniej
historii wirtualna encyklopedia stała się prawdziwym fenomenem. Jej
angielska wersja zawiera ponad półtora miliona haseł. A przecież - jak
podaje Wikipedia w definicji o samej sobie - to tylko jeden z "ponad setki
języków", w których można znaleźć hasła. Wynik niezły, choć kilka akapitów
dalej w tym samym opisie można przeczytać o "ponad dwustu różnych językach",
w jakich ukazuje się Wikipedia. Cóż, skoro nawet o sobie nie potrafią podać
precyzyjnych informacji...

Kłopot polega na tym, że nawet nie ma komu zwrócić uwagi. Jest założyciel
Wikipedii, Jimmy Wales oraz tysiące anonimowych osób majstrujących przy
tematach, na których mogą, choć nie muszą się znać. Hasła naukowe zostały
niedawno ocenione przez magazyn "Nature" jako nieznacznie mniej wiarygodne
od tych zamieszczonych w Britannice. Jednak w innych dziedzinach Wikipedia
jest dziurawa jak ementaler. Christine Kelly, historyk specjalizująca się w
wojnach krymskich, była wstrząśnięta skąpym opisem bohaterki jej ostatniej
książki, zaangażowanej pamiętnikarki Fanny Duberly. - Wszystkie informacje
zaczerpnięto z jednego źródła - mówi Kelly. - To są fakty z drugiej ręki, a
więc i błędy są powielane.

Najlepiej więc kliknąć przycisk edycji, zastosować się do instrukcji i
samemu poprawić definicję. Niestety, prawdziwi eksperci zwykle nie zawracają
sobie tym głowy. Redaktorzy Wikipedii prezentują stosunkowo mało urozmaiconą
grupę: są to zwykle młodzi biali mężczyźni, najczęściej chrześcijanie i
żydzi.

Fanny Duberly już nie może nic zrobić w sprawie swojego opisu, ale ludzie
żyjący, którzy trafiają do wirtualnej encyklopedii, nie zawsze są zachwyceni
tym, co mogą o sobie przeczytać. Nazwisko Cristiny Odone, byłej redaktorki
"Catholic Herald", początkowo figurowało jedynie jako zalążek artykułu z
zachętą do rozwijania opisu. - Potem zaczął się sączyć jad. Ktoś, za każdym
razem ta sama osoba, robił wszystko, żeby pokazać mnie jako antyliberalną
fanatyczkę. Usuwałam te wpisy, ale one po jakimś czasie znów się ukazywały -
opowiada Odone. Po roku redaktorskich batalii z pomocą przyszedł pewien
profesor, który skierował sprawę do panelu ekspertów. - Teraz jest spokój.
Ale przecież ta sama osoba, zmieniwszy tożsamość, może wznowić ataki na
mnie - mówi Odone.

Niestety, choć tysiące razy zaglądałam do Wikipedii, nigdy nie udało mi się
natknąć na olśniewające perełki wandalizmu. Nie znalazłam opisu Tony'ego
Blaira, zgodnie z którym był on "chłoptasiem George'a Busha", ani informacji
o Robbie Williamsie, który miał zarabiać na życie jedząc chomiki w pubach w
okolicach Stoke.

Nie tracę jednak nadziei. Takie dziwactwa są częścią Wikipedii i na tym
polega jej urok. Essjay przypomniał nam, że ta czy inna definicja mogła
zostać napisana przez kogoś, kto zna się na rzeczy nie lepiej niż my sami. Z
drugiej jednak strony nikt nie przyczepił się do merytorycznej strony wpisów
Essjaya. Wytykano mu jedynie oszustwa w kreowaniu własnego wizerunku. Tak
więc być może prawdziwa lekcja, jaką daje nam to demokratyczne medium, jest
taka, że studenci wyrzuceni z uczelni mogą być znawcami tematu w równym
stopniu co profesorowie.

koniec cytatu

Beno






Więcej informacji o liście dyskusyjnej WikiPL-l