Zgadzam się z Natalią i Sebastianem. Świeży chociażby przykład sprzed kilku/kilkunastu
godzin. Zaproponowałem reaktywowanie biuletynu. Sam się zgłosiłem, zadeklarowałem chęć
redagowania. Nie oczekiwałem oklasków tylko odpowiedzi w stylu "Ok, masz ochotę to
pisz" a doczekałem się wręcz zniechęcania mnie z niewiadomych powodów (przynajmniej
ja to tak odbieram, nie było to napisałem wprost ale przeczytałem to jako "Po co się
trudzić? Zawartość biuletynu i tak wychodzi z opóźnieniem, daj se chłopie spokój").
Gdyby nie późniejsze maile chociażby Przykuty czy Novej (tak się ten nick odmienia :)? )
pewnie "dałbym se spokój". Szkielet przygotowałem (
), daję sobie tydzień czasu na
wydanie, proszę chętnych o pomoc i pisanie :)
Pozdrawiam,
Plogi
Dnia 8 maja 2012 14:13 Natalia <antyterra(a)gmail.com> napisał(a):
Ja tu poprę Przykutę. Lub więcej - pozwolę sobie przy
tej okazji
wyrzucić z siebie to, co mi przy współpracy ze Stowarzyszeniem od
jakiegoś czasu na serduchu leżało. Bo, szczerze mówiąc, jestem tym
okropnie zmęczona. Co jakiś czas ktoś ma pomysł i co jakiś czas
okazuje się, że pierwszą reakcją, pochodzącą od którejś z tych samych
osób z zarządu lub okolic , jest "nie da się", "nie warto", "po
co?",
"bez sensu". Parę dni temu jedna z tych osób wyjaśniła mi
telefonicznie, że działania mające wpłynąć na budowę pozytywnego PR
Wikipedii są jej zdaniem niepotrzebne, bo ludzie i tak będą z
Wikipedii korzystać, więc po co w ogóle się starać? A że nie pierwszy
to raz słyszę, to nawet nie miałam siły polemizować. Dzisiaj na liście
inna ogłasza, że kontakty z prasą to "robienie szoł". Czyli w podobnym
duchu. Przy okazji 10 urodzin do poznaniaków pędziły uwagi (również od
rzecznika), że z tym całym szumem medialnym to przesadzają, nie warto.
Naprawdę, naprawdę nie warto, żeby wikipedyści opowiadali w mediach,
że Wikipedia jest fajna? Żeby byli widoczni? Żeby pokazywali, że
działają?
Obserwuję po drodze wytracanie się całego mnóstwa pozytywnej energii,
która zamiast iść w działania, w inicjatywy, w pomysły - odbija się o
ścianę. Ja już np. nie mam ochoty pewnych rzeczy nawet proponować, bo
wypaliłam się w tłumaczeniu, ,że może warto spróbować?
Tak jak ja to widzę - każdy pomysł jest wartościowy, jeśli nie jako
coś do realizacji od razu, to jako punkt wyjścia do wypracowania
czegoś lepszego. Ale trzeba o tym rozmawiać, a nie ukręcać mu głowę
jak tylko się pojawi.
Szczerze? Jestem w Stowarzyszeniu od bardzo niedawna, ale pozwolę
sobie na wyznanie, że już kilka razy rozważałam wypisanie się z niego.
Po prostu rozmawiam z ludźmi, słucham jak bardzo są zmęczeni
krytykanctwem, patrzę jak cudowna, fantastyczna energia rewelacyjnych,
pełnych pasji ludzi leży odłogiem, jak pomysły wypalają się lub
więdną. I takie marnowanie potencjału łamie mi serducho.
Przepraszam, że przy okazji pomysłu Jantarka (btw. Tomek, chętnie
pomogę, jakby co, pomysł jest fajny, można go też rozbudować) wylewam
z siebie to wszystko. Ale może czas głośno powiedzieć to, co tak wiele
osób mówi w rozmowach prywatnych - marazm, niechęć wobec działań i
wobec budowy wizerunku medialnego, ciągłe krytykanctwo i ubijanie
pomysłów są bardzo męczące. Ja na przykład nie mam już siły z tym
walczyć.
I żeby nie było - tak, zgłaszanie sensownych uwag krytycznych jest
ważne. Ale pytanie czy to musi odbywać się w tak nieprzyjemnej
atmosferze jak zazwyczaj, w poczuciu, że nie warto, czy może w
atmosferze burzy mózgów, w której pomysły się dopracowuje i poprawia,
a nie zarzyna?
Przepraszam, ja naprawdę myślę, że czas zacząć mówić te rzeczy głośno.
Jeśli zbyt ostro - przepraszam również, ale może ja po prostu jestem
już za bardzo zmęczona i mam potrzebę tupnięcia, nawet jeśli to
tupnięcie cokolwiek nerwowe. Ale zmieńmy coś, komunikujmy się inaczej,
proszę.
A pomysłowi Tomka dajmy szansę, jest fajny, można z nim coś zrobić.
_______________________________________________
Lista dyskusyjna WikiPL-l
WikiPL-l(a)lists.wikimedia.org
https://lists.wikimedia.org/mailman/listinfo/wikipl-l