Wybacz, ale nie znajduję tutaj śladu dobrej woli. Powtarzam: to nie
jest naruszenie licencji, lecz plagiat, a więc bardzo ciężki kaliber.
Jakie korzyści? Publikacja jest grantowa, a więc autor dostał za nią
pieniądze, liczy mu się do publikacji (punkty dla niego, punkty na
wydział, za to idą pieniądze na wydział, pieniądze dla niego na
wyjazdy itp.). Przyłapałeś go na zżynaniu z wikipedii, ale z takimi
osobami nie ma gwarancji, że reszta jest oryginalna. Nie ma więc
żadnej korzyści jako wiedza dodana. To, że publikacja jest publicznie
dostępna to jest wymóg programów unijnych. Tyle, że to nie jego
zasługa - rzeczy z wikipedii przecież i tak są dostępne, a jeżeli
zżynał skądinąd, to mamy dostępność, kosztem naruszenia prawa (takie
coś, to bez łaski - biorę skaner i mogę "udostępniać"). To, że nie
idzie w zaparte, nie powinno się mu liczyć na plus, skoro sprawa jest
ewidentna. Poza tym, wątpię, że traktuje nas poważnie.
Z ogólnego punktu widzenia przypadek jest ciekawy (nie licząc samego
faktu plagiatu u profesora, takich było sporo). To pierwszy tak duży
przypadek akademickiego plagiatowania wikipedii (u Aldony Kameli
Sowińskiej było tego mniej). Po drugie jest to przypadek cwaniakowania
na funduszach unijnych - przepływ pieniędzy za fikcyjną robotę. To
dopiero otwierające się pole nieuczciwości akademickiej i o tym w
Forum Akademickim jeszcze nie było.
Tak, zastanowię się jeszcze - muszę sam przejrzeć dobrze tę publikację
i wyrobić sobie zdanie. Szkoda, że żałujesz, że to zgłosiłeś - sam
plagiator pewnie takich wyrzutów sumienia nie ma.
Tomasz Raburski
W dniu 17 kwietnia 2012 17:30 użytkownik Wojciech Muła
<wm(a)mahajana.net> napisał:
On Tue, 17 Apr 2012 14:30:36 +0200 Tomasz Raburski
<raburski(a)gmail.com>
wrote:
Czyli wszystko cacy?
Profesor popełnia plagiat w książce za którą dostaje pieniądze i która
liczy mu się (zapewne) do dorobku, a przyłapany spuszcza główkę i
mówi, że więcej nie będzie. Jak więc mają działać uniwersytety? Jak w
takich warunkach wymagać czegoś od studentów? Jaki jest sens funduszy
unijnych?
Rozumiem, że społeczność wikipedii zaniecha dalszych kroków. Tutaj
więc sprawa jest załatwiona. Oczywiście autorzy hasła nadal mają
uprawnienia do dochodzenia swoich praw (zakładać tu należy złą wolę,
więc mogą się domagać trzykrotności tego, co otrzymał).
Jako osoba prywatna (nie wikipedysta, ale osoba zainteresowana
tępieniem nieuczciwości na uniwersytetach), napiszę jednak do Forum
Akademickiego i opiszę tę sytuację. Takie rzeczy nie mogą uchodzić
płazem.
Kurcze, zaczynam żałować, że tutaj napisałem. Zastanów się dwa razy,
albo i trzy. Najlepiej to nie wyszło ze strony autora, ale na litość,
załóżmy dobrą wolę. Marek Wroński opisuje w FA przykłady wyjątkowej
bezczelności i sprytu, tego pojmowanego negatywnie, które mają pomóc
uzyskać tytuł naukowy, bądź pozycję na uczelni (czytuję od
czasu do czasu FA). Jaką korzyść dała publikacja skryptu temu
profesorowi?
w.
_______________________________________________
Lista dyskusyjna WikiPL-l
WikiPL-l(a)lists.wikimedia.org
https://lists.wikimedia.org/mailman/listinfo/wikipl-l
W dniu 17 kwietnia 2012 19:40 użytkownik Wojciech Muła
<wm(a)mahajana.net> napisał:
On Tue, 17 Apr 2012 17:58:51 +0200 "Gemma"
<studio(a)gemma.edu.pl> wrote:
Cześć.
Masz trochę racji, ale myślę, że z racji nieodpłatności
publikacji nie
warto robić afery
Co rozumiesz pod pojęciem "nieodpłatności"?
Dostęp dla czytelnika.
Idę o zakład, że ta publikacja powstała za
pieniądze. To znaczy autor
dostał pieniądze za naszą darmową pracę.
Bez przesady, biznes na książkach jest żaden, przynajmniej dla autora.
w.
_______________________________________________
Lista dyskusyjna WikiPL-l
WikiPL-l(a)lists.wikimedia.org
https://lists.wikimedia.org/mailman/listinfo/wikipl-l