picus-viridis pisze:
Nie wierzę. Ja tam żadnych tytułów (nawet
magisterskich) nie mam, ale
o prawie autorskim to mnie uczono w liceum. Za komuny.
To masz dobrze, ale większość zna najwyżej slogany i bardzo ogólne
zasady, oparte bardziej na poglądach z moralności i ekonomii (i
wygodzie), a nie na znajomości prawa, choćby z drugiej ręki (jak ja, bo
nie czytuję ustaw).
Kto potrafi podać z głowy definicję utworu w rozumieniu prawa
autorskiego i powiedzieć, czy wszystko niematerialne mu podlega (a jeśli
nie, to co jest wyróżnikiem), i jak długo? Taka podstawa.
Kto wie, że za cytat można domagać się zapłaty? Co to są "materiały
urzędowe"? Czy program komputerowy różni się w ujęciu prawnym od innych
utworów? A te rzeczy (cytowanie, materiały ze stron urzędów,
oprogramowanie) są powszechnie wykorzystywane.
Moim zdaniem jesteś wyjątkiem - a i tak nie sprawdzam twojej wiedzy i
nie biorę pod uwagę tego, że działając na Wikipedii siłą rzeczy wiesz
więcej o tym wszystkim niż przeciętna. Bardzo dobrze ilustrują to
badania "Młodzi i media" - ludzi młodych można uznać za forpocztę zmian
i wyszło, że pojęcie prawa autorskiego jest praktycznie nieobecne (tylko
jedna osoba na filmiku dokumentującym badania zauważyła, że je łamie:
http://www.wyborcza.pl/mlodziimedia ).
Polecam, ten raport to w ogóle ciekawa lektura, a tu jeszcze
podsumowanie kierownika projektu, Mirka Filiciaka (i cytat: "Możliwa
kolizja z prawem autorskim nie jest problemem, którym wiele osób
zaprząta sobie głowę"):
http://www.dwutygodnik.com/artykul/970
--
Gdybym świt przywitał choć raz,
Nie czując jak mózg zgniata ciężki głaz.
Strącił go jak z powieki pył,
I nie wadząc nikomu w jakiejś jamce się skrył.